Jana... nie wiem cop mam powiedziec...Ty wiesz ze rozumiem i placze razem z Toba

Musisz podjac trudna decyzje...pytasz o rade...doswiadczenia...
Mam nadzieje ze w tamtym watku w koncu odezwie sie ktos kto je ma...Ja przez spory czas korespondowalam z Wanilia- jej kotka miala zaawansowana fobrosarcome. Zdecydowali sie na chemie. Micia zyla jeszcze kilka miesiecy, przytyla w tym czasie, jadla, poruszala sie bez proble4mow. Zyla mozliwie najlepiej.
Gdy przyszlo zalamanie Jagielski sam powiedzial, ze to juz TEN moment, ze juz czas. Jana...moim zdaniem temo czlowiekowi mozna zaufac.
Co ja bym zrobila? Walczyla do konca. Jesli nie o zycie- o dobra smierc. O spokoj, komfort, szczescie mojego Skarba.
Zdecydowalabym sie na chemie. Jestem pewna. Gdyby lekarz do ktorego mam zaufanie powiedzial, ze nie ma bezwzglednych przeciwwskazan i mozemy sprobowac- zdecydowalabym sie.
Podobnie jak zdecydowalabym sie na podawanie sterydow.
Byloby mi ciezko wiedzac ze to mojego Slonca nie uratuje ale komfort zycia, jak najdluzsze dobre samopoczucie, chwile szczescia i bezpieczenstwa bylyby dla mnie najwazniejsze. Przechodzilam to z moja Mala Gini, ktorej sterydy przedluzyly zycie- dobre zycie, prawie 2 miesiace.
Celem chemioterapii w takiej sytuacji jest podtrzymujaca terapia, paliatywna. Ona ma zapewnic komfort zycia a nie je uprzykrzyc. Tylko wowczas sie ja stosuje i kontynuuje gdy spelnia swoje zalozenia. Nie inaczej i nie dluzej.
Dlatego zarowno lekarz jak opiekun kota musza byc swiadomi jej celow, uwrazliwieni na sygnaly wysylane przez zwierzaka.
Wy jestescie. Jagielski jest.
Skoro proponuje chemie nie przewidujac negatywnych skutkow i uciazliwych efektow ubocznych, skoro uwaza, ze to pozwli Myszy zyc lepiej i bezpieczniej- moim zdaniem nalezy sprobowac. Wlasnie z milosci.
Jesli chemia zaskoczy, zmniejszy choc troche mase guzow, poprawi sprawnosc i samopoczucie Myszy- podarujesz jej czas. To wielki dar.
Jana..juz nie moge dalej pisac, przytulam
