Czy chemia ma sens?...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 26, 2005 22:52

:roll:
Nie wiem co napisac, argumenty sa przekonujace, moje odczucia wewnetrzne nie chca sie zmienic :(

Chyba najlepiej bedzie jednak zdac sie na decyzje kotki :(
Ja walczylam o Doriana dlugo, ale pamietam ten dzien kiedy wstalam rano, spojrzalam na niego i zobaczylam ze z tych oczkow zycie odeszlo....
Pojechalam do weta, jeszcze zrobilismy punkcje, ale ja juz sie z nim zegnalam :(

Rok prawie minal a ja wciaz placze jak sobie przypomne :oops:
Zwlaszcza obraz tych oczkow mnie nie opuszcza ....

Przepraszam, ze nie na temat :oops: :oops: :oops:
Historie nieuleczalnych chorob zawsze mi przypominaja Doriana :(
Obrazek

lorraine

 
Posty: 5629
Od: Pt lis 14, 2003 16:33
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Wto lip 26, 2005 22:55

Jana, wet wie, co mowi. Kiedy nie bedzie mogl nic zrobic, powie.
A ja zycze Myszy jak najdluzszego, komfortowego zycia,

J.

Yola

 
Posty: 112
Od: Nie sty 23, 2005 12:10

Post » Wto lip 26, 2005 22:57

lorraine, nie przepraszaj. Ja dobrze wiem co czułaś...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto lip 26, 2005 22:59

JAna jeżeli to ma polepszyć jej życie to warto spróbować.
Wiem ze nie pozwoliłabys jej cierpieć tylko po to aby dłużej była z Wami.
Jeżeli dzięki chemii może nie cierpieć, spróbuj.
I mocno tulę. Bardzo mocno.

aguś

 
Posty: 2594
Od: Czw sty 29, 2004 20:51
Lokalizacja: Cz-wa

Post » Wto lip 26, 2005 23:04

Jana, i Ty, i wet bedziecie wiedzieli, kiedy to przestanie miec sens (jakkolwiek brzmi to okrutnie). Trzymaj sie, jestem z Wami myslami,

pozdrawiam,

J.

Yola

 
Posty: 112
Od: Nie sty 23, 2005 12:10

Post » Śro lip 27, 2005 5:25

Kocurro pisze:Elżbieto, właśnie autorytatywnie oświadczyłaś, że ceniony weterynarz, specjalista onkolog powiedział bzdurę.
Jeżeli jesteś lepszym niż on fachowcem, to powinnaś wiedzeć, że w onkologii nie ma pewników, wszystko może się wydarzyć i porównymwanie ddwóch przypadków, które znasz tylko z pobieżnego opisu nie ma sensu.

Potwierdzam, to co mówię.
Miałam identyczny przypadek z moją kotką, która po operacji guzów na sutkach miała przerzuty rakowe do płuc. Utrudnione oddychanie, guzy pod pachami wielkości pomarańczy. Doskonały weterynarz we Francji odradził mi chemię, twierdząc, że będą to koszmarne cierpienia dla zwierzaka.
Dla tego weterynarza ważniejszy był kot niż kasa, którą mógł ode mnie wyciągnąć za zabiegi.
Porozmawiaj z jakimkolwiek człowiekiem po chemii. Niech Ci opowie jak się czuł. Człowiek może to zrozumieć, bo wie, że walczy o życie. Zwierzę nie rozumie tego,że walczy o życie. Wie tylko to, że mu się zadaje cierpienia.
Tym bardziej, że ta chemia życia mu nie uratuje.



eve69 - całkowicie się z Tobą zgadzam

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Śro lip 27, 2005 6:30

Jana - skoro jest tak jak piszesz to warto chyba sprobowac.
Sciskam Cie mocno.
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88472
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Śro lip 27, 2005 6:49

Jana, walcz...
wiem, ze jesli zobaczysz, ze Mysza juz sie poddala to przestaniesz...
ale narazie walcz i kochaj ja najmocniej jak potrafisz...
ja tak zrobilam z Kropka jak miala FIPa. wiem co czujesz, wiedzac ze kot ma nieuleczalna chorobe (ja to przezywalam przez kilka dni bo wczesniej mnie weci zapewniali ze to nie FIP) i wiem jak trudne sa decyzje. ale bedziesz wiedziala kiedy przestac. Mysza Ci powie, zobaczysz to w jej oczach... i szczerze powiem ze wspolczuje tego widoku...

tule najmocniej jak potrafie, trzymaj sie jakos... nie wiem jak... jestesmy z Toba i z Mysza...

mysle o Was...
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Śro lip 27, 2005 7:27

Jana, przciez bedziesz widziec jak sie Mysza czuję, jak juz sie zdecydujesz na chemie

znam Ciebie i wiem, ze nie zrobisz miczego co by skazywało Mysze na cierpienia

trzymajcie sie ciepło jestem z Wami
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

Post » Śro lip 27, 2005 8:14

Elżbieta P. pisze:Dla tego weterynarza ważniejszy był kot niż kasa, którą mógł ode mnie wyciągnąć za zabiegi.


Otrzymałam dokładne informacje na temat możliwych terapii, łącznie z kosztami. Jeśli zdecyduję się na chemię, wet "wyciągnie" ode mnie ok. 20 - 30 zł. raz na trzy tygodnie.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro lip 27, 2005 8:20

Jana, psiak którym się opiekowałam trzymał się bardzo dobrze. Był bardzo żywy i szczęśliwy. Przez bardzo długi czas słabsze dni zdarzały się bardzo rzadko. Chemię znosił nieźle. Naprawdę nie było widać, że jest ciężko chory.

Ja bym zaufała Jagielskiemu i zdecydowała się na chemię.

elca

 
Posty: 9538
Od: Pon sie 23, 2004 16:34
Lokalizacja: Dolina Krzemowa

Post » Śro lip 27, 2005 9:03

Mój kolega brał dużo chemii, bo miał kilka nawrotów choroby. Źle czuł sie na drugi dzień po zabiegu - dużo spał, miał nudności.
Normalnie pracował przez cały ten czas. Wygladał dobrze, nawet nie stracił włosów.

Jano, spróbuj.
Decyzję ostateczną zdązysz podjąć, a będziesz miała świaodmośc, że spróbowałaś wszystkiego.

Trzymaj się. Myslami jestem z wami...
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Czw lip 28, 2005 22:15

Elżbieta P. pisze:Potwierdzam, to co mówię.
Miałam identyczny przypadek z moją kotką, która po operacji guzów na sutkach miała przerzuty rakowe do płuc. Utrudnione oddychanie, guzy pod pachami wielkości pomarańczy. Doskonały weterynarz we Francji odradził mi chemię, twierdząc, że będą to koszmarne cierpienia dla zwierzaka.


Nie mialas identycznego przypadku ze swoja kotka.
Mysza nie ma pod pachami guzow wielkosci pomaranczy (?), nie wiesz jakiego typu zmiany ma w plucach. Nie wiesz jaki typ chemioterapii mial na mysli Twoj wet, nie wiesz co planuje wet Myszy.
Dlatego mysle ze za bardzo odnosisz historie swojej kotki do historii Myszy.

Powiem tak, ze swojej strony...
Jana - ja bym sie pewnie na chemioterpie na Twoim miejscu (czy raczej w takiej sytuacji w jakiej Ty sie znajdujesz) nie zdecydowala. Ale to ja - ktora mam mala obsesje na punkcie dusznosci i dolegliwosciami wlasnie z nia zwiazanymi.
Gdyby to byl inny rodzaj nowotworu... Pewnie bym inaczej na ta sprawe patrzyla. Nie wiem. I mam nadzieje sie nie dowiedziec...

Ale Ty lepiej znasz Mysze, widzisz jak sie czuje...
Jesli ufasz Jagielskiemu, jesli sadzisz ze warto powalczyc o te kilka miesiecy, sa szanse na to ze beda one dla Myszy dobre i spedzi je szczesliwie....
To bardzo trudna decyzja... A najgorsze jest to ze musisz sama ja podjac...
Praktycznie nikt z nas, poza sporadycznymi wyjatkami, nie ma doswiadczenia z ta metoda leczenia u kotow i wszystko co Ci napiszemy sa to opinie bardzo subiektywne - a kto wie, czy jeslibysmy sie znalezli w takiej sytuacji jak Ty - czy nie zmienilibysmy zdania...
Ty masz ten komfort ze Mysza jest pod opieka swietnego specjalisty, lekarza doswiadczonego w takich metodach - nie leczacego na slepo.
To moze byc argument bardzo za...

Blue

 
Posty: 23956
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw lip 28, 2005 22:25

Rozmawiałam dziś z opiekunką kotki przechodzącej chemioterapię. Kotka ma - podobnie jak Mysza - przerzuty z raka sutka do płuc. Była w dużo gorszym stanie niż Mysza, dusiła się, miała odciąganą wodę z płuc. Po pierwszej kroplówce odżyła, zaczęła jeść, bawić się zabawkami, z psem. Skończyły się duszności. Kotka miała trzy kroplówki i teraz jest czas na czwartą - więcej podobno nie będzie. Jej stan się pogorszył. Zyskała 3 miesiące szczęśliwego życia.

Mysza po sterydzie normalnie oddycha i zachowuje się - normalnie je, pije wodę, łazi, mruczy, poleguje na oknie. Jutro jadę z Myszą na pierwszą chemię.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw lip 28, 2005 22:44

podjelas juz decyzje widze

ja podjelabym taka sama jesli chodzi o moje kocice - jezeli tylko widzialabym ulge zamiast cierpienia to zdecydowalabym sie na chemie, ale gdybym zauwazyla ze zwierze cierpi - skrocilabym zycie

trzymam kciuki za Myszke, mam nadzieje ze bedzie dobrze, a Tobie zycze duzo sily i trzezwosci oceny Jana

<kciuki>

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 161 gości