Czy chemia ma sens?...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 26, 2005 21:42

Jana pisze: Następna dawka i tak po trzech tygodniach. Chyba spróbujemy - co mamy do stracenia? :roll:
No właśnie.
Jeśli będzie ożywiona i sprawna, to przecież OK, a jeśli zacznie się poddawać, to rozpoznasz... znacie się...

ana

 
Posty: 24898
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Wto lip 26, 2005 21:45

Jana pisze:
lorraine pisze:Przepraszam :oops:
Ale jeszcze dodatkowo to chemia zawsze sie wiaze z ogromnym cierpieniem, bolem, nigdy nie zrobilabym tego kotu, ktory nie ma szans na wyzdrowienie :cry:


Nie przepraszaj :) Miałam takie same wątpliwości, ale Jagielski wyjaśnił mi różnice. Dla ludzi chemia jest cierpieniem, ale walczą o życie. Kotu chemia właśnie przynosi ulgę w ostatnich miesiącach życia. Ma nie wyleczyć, a poprawić komfort życia.

Jutro być może dostanę tel. do pani, która przywozi do Jagielskiego na chemię kotkę z guzami w płucach - podobno kotka świetnie funkcjonuje, je, bawi się z psem. Normalnie oddycha.

Dzwonił Jagielski. Do piątku muszę zdecydować, bo on potem wyjeżdża.

eve69, elca - jak było?


Max bardzo zle znosil chemie
nienawidzil weta
bal sie panicznie
wychudl
nie jadl
nie cieszyl sie niczym

a ciagle zyl

jego wlasciciele oddali go mnie bo mieli male dziecko i nie chcieli zeby na to patrzylo
ale uparli sie zeby chemie podac
dostawal do 2 tygodnie

Uspilam go, proszac ich o zgode przez telefon
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Wto lip 26, 2005 21:46

ana pisze:
Jana pisze: Następna dawka i tak po trzech tygodniach. Chyba spróbujemy - co mamy do stracenia? :roll:
No właśnie.
Jeśli będzie ożywiona i sprawna, to przecież OK, a jeśli zacznie się poddawać, to rozpoznasz... znacie się...


Znamy bardzo dobrze - dlatego dziś jechałam do weta wiedząc co usłyszę... to się po prostu czuje.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto lip 26, 2005 21:47

miziam za uchem

ana

 
Posty: 24898
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Wto lip 26, 2005 22:02

Jana pisze:
Miałam takie same wątpliwości, ale Jagielski wyjaśnił mi różnice. Dla ludzi chemia jest cierpieniem, ale walczą o życie. Kotu chemia właśnie przynosi ulgę w ostatnich miesiącach życia. Ma nie wyleczyć, a poprawić komfort życia.

Bzdura. Tak samo cierpi człowiek , jak zwierzę.
Skazywanie kota na cierpienia dla własnego dobrego samopoczucia (że niby zrobiło się wszystko) - jest egoistyczne.

Max bardzo zle znosil chemie
nienawidzil weta
bal sie panicznie
wychudl
nie jadl
nie cieszyl sie niczym

a ciagle zyl

jego wlasciciele oddali go mnie bo mieli male dziecko i nie chcieli zeby na to patrzylo
ale uparli sie zeby chemie podac
dostawal do 2 tygodnie

Uspilam go, proszac ich o zgode przez telefon


i powiedz... czy nie cierpiałas patrzac na jego cierpienia ?

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Wto lip 26, 2005 22:12

Elżbieto, właśnie autorytatywnie oświadczyłaś, że ceniony weterynarz, specjalista onkolog powiedział bzdurę.
Jeżeli jesteś lepszym niż on fachowcem, to powinnaś wiedzeć, że w onkologii nie ma pewników, wszystko może się wydarzyć i porównymwanie ddwóch przypadków, które znasz tylko z pobieżnego opisu nie ma sensu.

Kocurro

 
Posty: 11393
Od: Nie sty 11, 2004 20:31
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Wto lip 26, 2005 22:15

Elżbieto
ja juz wczesniej napisalam, ze nie zdecydowalabym sie na podanie chemii moim zwierzetom.
I nie ma dla mnie znaczenia czy ja bym cierpiala. Interesuje mnie wylacznie zwierze.
8 kocich ogonów i spółka (z.b.o.o.)

eve69

 
Posty: 16818
Od: Pt sie 23, 2002 15:09
Lokalizacja: gdansk

Post » Wto lip 26, 2005 22:18

No właśnie, ten mocny styl jest być może niepotrzebny.
Przeglądam informacje weterynaryjne w sieci i większosć źródeł vetowskich wspomina o dwóch rzeczach:
1. cel leczenia jest inny niż u ludzi, więc dawka leków słabsza
2. 80-90% kotów znosi ją dość dobrze. Często zaleca się np 2 cykle, a potem ocenę pacjentai dalsze decyzje, być może już ostateczne.

Poza tym to na pawdę zależy od woli życia zwierzaka. A to może ocenić tylko Jana. Nie my, zaocznie, na podstawie lektury wątków w internecie.

Przykładowe poczytajki:
http://www.oncolink.com/types/article.c ... 48&id=5997

ana

 
Posty: 24898
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Wto lip 26, 2005 22:21

Co to znaczy "dosc dobrze"?
Bo z tego co wiem to wiekszosc ludzi lazi po scianach z bolu.
Nie znam sie na chemii u zwierzat, ale te leki to potworna trucizna, maja zabic nowotwor zanim zabija caly organizm, nie wiem jak mozna znosic ja "dosc dobrze" :roll:
Obrazek

lorraine

 
Posty: 5629
Od: Pt lis 14, 2003 16:33
Lokalizacja: Warszawa - Mokotów

Post » Wto lip 26, 2005 22:33

Pierwszy raz słysze żeby ludzie przy chemii łazili z bólu po ścianach, znajome osoby dość dobrze to znosiły, dość- bo była świadomość walki z chorobą, strach, czekanie... U niektórych nawet nie było tak często występujących nudności.
Co do kota, ukochanego kota, to ja chyba bym spróbowala-pierwsza dawka i obserwowanie jak sie kotek czuje, jeśli chemia ma mu podnieść komfort zycia w ostatnich miesiacach to bym próbowala...Jano zobaczysz jak kicia reaguje i czego pragnie. I... Jano tule mocno, a dzielnej Myszy sle moc głasków i miziaczków, taki dzielny, słodki kotek...
Eve69 piesek ktory byl pod twą opieka mogl cierpiec nie tylko z powodu chemii, mogl cierpiec z tęsknoty za swoja pania i panem, wiesz przeciez jak psy potrafią tęsknić...na smierć. Ech, smutne to wszystko :(

betix

 
Posty: 2007
Od: Pon sie 11, 2003 22:37
Lokalizacja: Radzionków k.Bytomia

Post » Wto lip 26, 2005 22:39

Jeszcze raz powtarzam - chcę zapewnić Myszy jak największy komfort w ostatnich chwilach życia. Gdyby wet-onkolog, chyba najlepszy specjalista w Warszawie, powiedział dziś - ona cierpi i nic nie można zrobić, wróciłabym do domu sama...

Wet powiedział, że chemia dla zwierząt to dawki dużo słabsze niż dla ludzi i chyba pięć razy upewniał się czy rozumiem jaki jest cel tej chemioterapii - przedłużenie życia. Dobrego życia. Nie wyleczenie. Powiedział, że to tylko kilka miesięcy. Że jeśli nie zrobi się nic to za kilka dni Mysza nie będzie mogła oddychać. Zapytałam czy ona teraz cierpi - wahał się, ale potwierdził. Wypisał mi pięć możliwości terapii. Jutro poda mi kontakt do osoby, której kotka przechodzi chemię. Poza tym jeśli pacjent źle reaguje terapię natychmiast się przerywa - to też wet powiedział mi kilka razy.

Chcę jeszcze trochę pobyć z Myszą. Od kilku dni serce mi się rwało, bo widziałam jak pogarsza się jej stan. Jestem przygotowana na każdą ewentualność. I w każdej chwili. Kiedy tylko zobaczę smutek w jej oczach. Kiedy zobaczę, że jest jej źle.

Dziś po sterydzie wróciła "dawna" Mysza, może nie bawi się jak dawniej, ale jest ożywiona, kontaktowa, ma apetyt. I dobry humor. Dopóki tak będzie, będziemy razem. Gdyby zdarzyło się tak, jak opisuje eve69 - nie pozwoliłabym jej cierpieć.

I jeszcze jedno - kiedy cierpi Mysza ja też czuję ból. Nigdy nie zatrzymywałabym jej przy sobie widząc, że ona tego nie chce.

Ana, dziękuję za link.

Elżbieto P. - nie wiem po co i na jakiej podstawie takie rzeczy piszesz. Nie jesteś dla mnie autorytetem, jest nim wet, który styka się z chemioterapią kotów na codzień. Będzie nim właścicielka kotki chodzącej na chemię. Koty to nie ludzie, inaczej reagują na aspirynę, sterydy - może na chemię też? Celowo pomijam emocje, bo chyba nie doczytałaś, że jestem świadoma nieuchronnego i... ech, nie chce mi się powtarzać.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto lip 26, 2005 22:39

lorraine pisze:Co to znaczy "dosc dobrze"?
Bo z tego co wiem to wiekszosc ludzi lazi po scianach z bolu.
Nie znam sie na chemii u zwierzat, ale te leki to potworna trucizna, maja zabic nowotwor zanim zabija caly organizm, nie wiem jak mozna znosic ja "dosc dobrze" :roll:

To znaczy, że:
http://www.vetmed.wsu.edu/ClientED/cancer.asp
Chemotherapy is the third treatment option. It's best for cancers that involve multiple sites or sites that aren't susceptible to surgery or radiation. In veterinary medicine, chemotherapy is not curative. Many people think of loved ones they have seen endure chemotherapy and the image of a horribly sick individual comes to mind. While the drugs used in veterinary chemotherapy are the same as human chemotherapy, animals often tolerate chemotherapy much better than people do.

Czyli: cel jest inny niż u człowieka, stosowane inne dawki, i efekty, również uboczne, są inne.
Po prostu: niewłaściwe jest porównywanie przebiegu chemii u ludzi i zwierząt.

ana

 
Posty: 24898
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Wto lip 26, 2005 22:43

No proszę, obie wysłałyśmy w tym samym momencie dwa posty znaczące właściwie to samo.

ana

 
Posty: 24898
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Wto lip 26, 2005 22:44

eve69 pisze:
Jana pisze:
lorraine pisze:Przepraszam :oops:
Ale jeszcze dodatkowo to chemia zawsze sie wiaze z ogromnym cierpieniem, bolem, nigdy nie zrobilabym tego kotu, ktory nie ma szans na wyzdrowienie :cry:


Nie przepraszaj :) Miałam takie same wątpliwości, ale Jagielski wyjaśnił mi różnice. Dla ludzi chemia jest cierpieniem, ale walczą o życie. Kotu chemia właśnie przynosi ulgę w ostatnich miesiącach życia. Ma nie wyleczyć, a poprawić komfort życia.

Jutro być może dostanę tel. do pani, która przywozi do Jagielskiego na chemię kotkę z guzami w płucach - podobno kotka świetnie funkcjonuje, je, bawi się z psem. Normalnie oddycha.

Dzwonił Jagielski. Do piątku muszę zdecydować, bo on potem wyjeżdża.

eve69, elca - jak było?


Max bardzo zle znosil chemie
nienawidzil weta
bal sie panicznie
wychudl
nie jadl
nie cieszyl sie niczym

a ciagle zyl

jego wlasciciele oddali go mnie bo mieli male dziecko i nie chcieli zeby na to patrzylo
ale uparli sie zeby chemie podac
dostawal do 2 tygodnie

Uspilam go, proszac ich o zgode przez telefon

Jak można oddać chorego psa
Przecież on potrzebował miłości właścicieli
Eve dobrze ze znalazł kochający domek u Ciebie
Jana tulę nic nie radze, ponieważ wiem jak trudna jest to decyzja
"Nie szanujemy jakoś w ludziach miłości do zwierząt,pokpiwamy sobie z czyjegoś przywiązania do kotów.Czyż jednak nie jest tak,że najpierw przestajemy lubić zwierzęta, a potem-tracimy serce do ludzi?
Obrazek

zorro

 
Posty: 1536
Od: Sob gru 25, 2004 21:49
Lokalizacja: wrocław

Post » Wto lip 26, 2005 22:45

Jano, chodzę do Jagielskiego bardzo często i widuję psy, które chodzą na chemię i wiem, że gdyby mój kot był chory, zdecydowałabym się na nią.
Nie ma nic do stracenia.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18777
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 162 gości