Muszę zdecydować o losie Myszy. Ma guzy w płucach - przerzuty po raku sutka. Bez działania ma kilka dni do duszności i ogromnego cierpienia. Śmierci.
Dziś dostała steryd, który na ok. 5 dni poprawi jej kondycję. Przez ten czas muszę zdecydować co dalej.
Chemia to kroplówka dożylna co trzy tygodnie. Poprawia komfort życia, ale nie leczy. Przedłuża życie o kilka miesięcy. Nie wiadomo jak Mysza by na nią zareagowała. Poza wszystkim innym to dla niej ogromny stres. No i ewentualne skutki uboczne.
Czy jest na forum ktoś, kto stosował chemioterapię u kota? Czy to ma sens? Czy warto?