Ja mam całkiem świeże obserawacje- Inka dopiero u nas od miesiąca niecałego. Mowa była dokładnie taka jak u Ciebie: JAK SIE PRZEPROWADZIMY DO SWOJEGO DOMU, TO MOŻE....
Tym niemniej stosowałam metode wiercenia dziury w brzuchu, za głowny argument podając,że im kot rezydent bedzie straszy, tym trudniej przechodzi dokocenie ( nie jest to regułą, ale on nie musi o tym wiedziec)
oraz ,ze kotki zajma sie soba i nie beda się nudzic.Ze Ambrozyk taki smutny chodzi...

Ze duzo róznych mądrych rzeczy na forum wyczytałam i ze NAPRAWDE koty potrzebuja kociego towarzystwa, bo są nieszczesliwe. Plus codziennie podsylałam linki do fotek i kocich historii. Potem trafiłam na historię Inki, która chwyciła mnie za serce.Opowiedziałam Tz. Przekonywałam go,że w razie gdyby sie okazało ze się kotki nie dogadają, mam możliwośc oddania Inki.

Ze weźmiemy ją "na próbę".

Ze bedzie po sterylce i nie bedziemy mieli żadnych kłoptów itd.
Na drugi dzien posłałam mu link ze zdjeciem.
Powtórzylam wszystkie w/w argumenty i jęczałam- zobacz jaka ona ładna, a jaka biednaaaa..... Weźmy ją, spróbujmyyyyyyyy.Troche popłakiwałam ( W PRACY !!!! ) HIHIHI
No i w koncu uslyszałam: Faktycznie ladna- no dobraaaa! Ale na próbę.
Potem już jakoś przeszło samo,że Inka jest z Łodzi i inne takie tam szczególiki
Zapewniałam go,że ja biore na siebie całą opiekę itd. Oczywiście teraz po tych 20 dniach w praktyce wygląda to zupełnie inaczej, czyli po staremu

On robi sniadanka, ja sprzatam kuwety. Fakt tez ze Inka doskonale wiedziała komu musi sie "przypodobac" i mruczała, mruczała, mruczała Tżtowi na brzuchu

Przez pierwsze 2 tyg bylo cieżko. Znaczy koty sie zaakceptowały po paru dniach, ale noce mielismy lekko zarwane, bo budzily sie codziennie o 4 rano i dokazywały. Nie wiem jakie macie mieszkanie- my kawalerkę, wiec był problem,żeby je oddzielić jakoś od nas

Ale teraz załapały już nasz rytm i od paru dni spia ładnie całą noc, tak jak my
