Jana pisze:... U nas na szczęście trzymamy go w ryzach, Tobie też się uda
W życiu bym nie przypuszczała, że Wasze kociambry też "noszą" herpesa

- takie piękne oczka mają

Jestem dobrej myśli
A teraz z innej beczki
Parę dni temu okazało się, że jestem szczęśliwą posiadaczką gruchalnika
Otóż – tuż przy łazience stoi szafka na buty, która – po otwarciu łazienkowych drzwi, jest całkowicie za nimi schowana.
Któregoś razu, ukończywszy paniczne poranne ablucje, otworzyłam drzwi, a sama jeszcze zostałam w łazience kończąc się szykować. I w pewnym momencie słyszę „griii?”. Odwracam się – żadnego futrzaka niet. Dalej się ubieram, a tu pełne pretensji „griii, mriuuu?? mriiiii!!”. I znów nikogo nie widać.

Co jest? Znikający kot, cy cuś? Cała czujna i zwarta siem przyczaiłam. I po chwili w szparze otwartych drzwi, prawie na wysokości mojej twarzy, pojawił się różowy nonio z pieprzykiem oraz wielgachne łapska i zostałam „zagruchana” na amen

No i teraz mamy nową świecką tradycję

– ilekroć urzęduję w łazience przy drzwiach otwartych, Gruchaś melduje się na butszafce i obgruchowuje mnie przez szparę

I przez to muszę wcześniej wstawać

- przecież za każdym razem trza z fucakiem pogadać i „popaluszkować"
Czesio mnie nieustająco rozbraja
