poszłam dzisiaj rano, czyli ok 5 rano, na przechadzkę na skwerek taki większy -stoi tam zamek, są schody , drzewa, trawa.
Chodzę rano i wieczorem po ciemku, to znaczy bez czołówki, bo jakoś mi łatwiej niż z czołówką.
Miasto jest oświetlone aż za bardzo. Skwer nie jest oświetlony. Można go przejść górą, gdzie jest całkiem ciemno, lub dołem na kilka sposobów, gdzie tez jest ciemno.
I dzisiaj szłam sobie z psami dołem i nagle oba zaczęły ostrzegawczo, krótko szczekać.
Facet jakiś siedział sobie na ciemnych całkiem schodach, które mijaliśmy.
jakie spostrzegawcze te moje suki

chociaż raczej go wywąchały niż zobaczyły
pochwaliłam i poszłyśmy dalej.
z psami to się przynajmniej nie wejdzie przypadkiem na obcego faceta na całkiem ciemnym skwerze

rano Sweete dostała surowe mięso -bardzo lubi prawie każde
a Kaji dałam ugotowane, bo akurat nie miałam tego surowego co lubi, z gotowaną marchewką , bo mięsa było mało-więc chciałam nadrobić objętość.
i Sweetie zjadła swoje w błysku oka/ lub krócej
a potem siedziała i jęczała, bo Kaja dostała cos innego i nie wiadomo czy jej zostawi kawałek na spróbowanie; a Kaja je powolutku, bez pospiechu.
Chociaż chyba trudno spokojnie jeść, jak ktoś tak jęczy, jakby własnie umierał z głodu.
Kaja uprzejmie zostawiła Sweetie kawałek gotowanej marchewki.

I Sweetie zjadła i zaraz pobiegła sprawdzić czy może koty czegoś jej nie zostawiły uprzejmie.
Staram się dawać Sweetie troszkę mniej jeść, bo jest za gruba.
ale słabo to wychodzi.