Usia też prawie nie je. Od 2 dni nie chce jeść. To na pewno przez tę trawę, którą przyniosła Dorcia. Od poprzedniego zatrucia trawą nie dawałam kotom trawy, Dorcia przyniosła bez pytania, w prezencie dla Sabci, której też trawa zaszkodziła, bo rzygała (bez kłaków, po prostu jedzeniem świeżym). Usia na pewno dostała się do tej trawy dla Sabci, też raz zwróciła, a od 2 dni prawie nic nie je, cukier ma niski, insulinę daję raz na dobę, a i tak cukier niski. No bo jaki ma być, jak Usia prawie nic nie je? Znowu bedę musiała wysłać ją do lecznicy, pęknie kolejny 1000 zł, bo Dorci się zachciało robić kotom prezent z trawy.

Oczywiście, jak zawsze złe samopoczucie kota wypada na weekend. Jeszcze ją poobserwuję, bo bidulka dopiero wróciła z fundacji i znowu musiałaby spędzić pare dni w lecznicy (nikt mi jej nie będzie woził na kolejne wizyty, a pojedynczy pobyt ze zrobieniem badań raczej nic nie da.
Ech, niemiała baba kłopotu
