Pasiu już po pierwszym dniu w szpitaliku, dostaje dożylnie Plasmalyte, dodatkowo doustnie RenalVet i Nefrokril, dzisiaj doszły wyniki tarczycy- środek normy. Morfologia super, tylko niestety cukrzyca uderzyła w nerki, ale walczymy. W spa mamy trzy dni pod rząd, jest jakby luksusowo, pusto, komnata z matą podgrzewającą, nasze posłanka, kocyki itd. Mierzą cukier, doglądają, osłuchują, głaszczą. Wszyscy Pasia kochają w lecznicy, siedzi tam sobie bardzo spokojnie, a właściwie śpi. Po powrocie do domu rzucił się oczywiście na jedzenie. No i zobaczymy co dalej.
Gorzej z Bratu, wpadł prawie w rozpacz i jeść nie chciał bez Pasia, chodził, szukał, patrolował ogród nieustająco. W końcu się doczekał i teraz obaj zalegają pod kominkiem, w którym nie mam czym palić. Drewno w ogóle nie wchodzi w grę, ceny z kosmosu. W zeszłym roku taki prasowany brykiet kosztował 7 zł za 10 kilo (to na dzień

), w tym roku 26

. I co tydzień idzie w górę o złotówkę, jest super. No nic, włączymy gaz, ale teraz tak mi Pasia żal, że mu tego kominka nie potrafię odmówić przez kilka dni.
A Godot albo zasnął albo się wyprowadził, bo od kilku dni nie tknął michy z jedzeniem. Czyli dobranoc Godocie gdziekolwiek poszedłeś się zdrzemnąć. Do zobaczenia wiosną!
