może najpierw opiszę stan zamieszkiwanych zwierząt:
1) dwa koty (oba około siedmioletnie, po sterylkach):
Cykoria - łagodny kot, nie daje się wziąć na ręce, ale ogólnie zrobiła ogromny postęp i przychodzi po pieszczoty nie tylko do mnie. Jest trochę ganiana przez Shivę (naszego psa), ale krzywda jej się nie dzieje. Tak naprawdę to pies się boi, że ona się odwinie i da łapą po pysku

Bazylia - główna bohaterka tematu. Kot z jednej strony, przy którym można zrobić wszystko. Można jak najbardziej brać na ręce, ale jak jej się znudzi, to się wyślizgnie.
Uważa się za przywódcę stada, jest dominująca. Co jakiś czas robi obchód domu ocierając się w różnych miejscach, zapewne aby zostawić swój zapach. Tak samo stara się każdego przywitać, może nie zaraz po wejściu, poocierać się itp.
2) Dwa psy:
Shiva - trzyletnia suczka, kundelek. Wzieliśmy ją jak miała około 3 miesiące. Poza nami od początku była z naszymi kotami, przez co np. lubi wskakiwać na oparcie kanapy i tam się położyć. Dość strachliwa, przez co np. na podwórku często szczeka jak ktoś przechodzi. Sterylizowana po pierwszej cieczce.
Ali - 7-letni jamnik szorstkowłosy, z hodowli. Niekastrowany. Tak naprawdę jak kupiliśmy dom, to został z nami, ponieważ poprzednia właścicielka nie mogła go zabrać. Na codzień jest uległy, daje się zdominować Shivie, głównie leży. Natomiast na zewnątrz budzi się w nim instynkt myśliwego, zupełnie inny pies. Jeśli uda mu się dostać za płot (znajdzie każdą dziurę lub zrobi nową), to po wyczuciu zwierzyny gna za nią.
3) Dwie szynszyle. Tutaj nie będę się rozpisywał, bo one nie są uczestnikami tego tematu.
Otóż wokół naszego domu są głównie pola oraz jeden dom obok za płotem. W tym domu jedna część jest przeznaczona na kuchnię (catering), dom starców oraz jest jedna mieszkalna. Poprzedni właściciel sprzedał ten dom, obecny w nim nie mieszka, część mieszkalna jest pusta.
Poprzedni właściciel po sprzedaży nie zabrał swojego kota wolnożyjącego. Ów kot głównie kręci się po okolicy, czasem nocuje w domu starców, mieszkańcy go karmią (ma swoje miejsce na miski). Jest bardzo przyjazny (kastrat), często jak przyjeżdżamy, jeśli jest w okolicy, to biegnie nas przywitać.
Od pewnego czasu zaczął przychodzić pod nasze drzwi tarasowe (tarasu jeszcze nie ma). Nie przeszkadzałoby mi to w niczym, ale niestety mamy przez to kłopot z Bazylią. Otóż w momencie, gdy go wypatrzy, zaczyna się z nim bić przez szybę. Następnie, jeśli którekolwiek ze zwierząt podejdzie w pobliże, też od razu zaczyna Bazylie go bić, gonić - tak jakby czuła, że zagrożona jest jej pozycja lidera w stadzie i musi znowuż wszystkich ustawić. Ja wtedy jedynie mogę puścić któregokolwiek psa na podwórko (który jest akurat najbliżej), pies w tym momencie pogoni kota (kot spokojnie ucieka, mamy dom oddalony dość od drogi, więc nie ma szans, aby w popłochu wpadł pod samochód). Ja w tym czasie, jak się uda, to łapię Bazylię i staram się uspokoić (mnie chyba jedynego nie bije).
I teraz po tak długim wstępie: co mogę zrobić ? Jak można kota oduczyczyć przychodzenia na nasze podwórko ? Nie karmiliśmy go nigdy u nas, jeśli kiedykolwiek dostał przysmaki, to w okolicy, gdzie jest karmiony. Opcji przygarnięcia go nie ma: mamy już dużo zwierząt (a jednak to są koszty, ostatnio jak Shiva miała problemy żołądkowe, to poszło ok. 1000 zł), poza tym on naprawdę bardzo dobrze radzi sobie na zewnątrz. I też z tego co widzę, to obecnie socjalizacja z Bazylią trwałaby baaardzo długo.