» Czw lip 21, 2005 14:28
Myślę, że biorąc pod uwagę to, co pisze dr Garncarz o niepewnym rokowaniu pooperacyjnym w takich przypadkach i co pisały inne forumowiczki o długiej i ciężkiej opiece pooperacyjnej nad kotów po tego rodzaju zabiegach - kotki chyba nie powinny być operowane, a raczej leczone farmakologicznie (co również sugeruje p. doktor). Mam tu też na myśli określoną sytuację tych kotków i konieczność ich ewentualnego powrotu po operacji do p.J, bo raczej nikt nie podejmuje się na razie opieki nad nimi przez wiele tygodni, czy nawet miesięcy (nie mówiąc już o sytuacji, gdy niezbędne byłyby kolejne zabiegi).
Zgadzam się z Maggdą co do p. J. Mam również nieodparte wrażenie, że jest to pseudomiłośniczka kotów, nieodpowiedzialna, samolubna i zaborcza baba, która stara się ugryźć więcej niż zdoła przełknąć. Jeden kotek wyleciał już przez okno, drugi też nie żyje (Krówek), następna w kolejce jest Kruszynka - mimo oferowanej pomocy zawiezienia jej do lecznicy wcześniej, nie skorzystała z tego. Gdyby był to cywilizowany kraj (np. Wlk. Brytania), otrzymałaby ostrzeżenie i określoną pomoc, jeśli by z niej nie skorzystała i warunki życia jej kotów nie poprawiłyby się-koty zostałyby zabrane do porządnego schroniska. Niestety u nas nie wchodzi w grę takie rozwiązanie, bo w naszym schronisku miałyby jeszcze gorzej, a nawet zupełnie tragicznie. Dlatego myślę, że trzeba stale wspierać ją pomocą w postaci karmy, nawet jeśli część jest oddawana przez nią dzikim kotom (a sądzę, że tak się dzieje). Nie można zastosowaś żadnych wariantów " siłowych", bo więcej nie wpuści Magiji do siebie, a tak naprawdę nie chodzi przecież o odebranie jej kotów, żeby trafiły do schroniska. TOZ mogłoby tylko spróbować nią potrząsnąć trochę i strasząc odebraniem kotów zakazać przyjmowania dalszych zwierząt. Myślę, że sytuacja jest patowa-nie można nic zrobić poza stałą rzeczową pomocą (karma) i niestety, dalszym przymilaniem się tej koszmarnej kobiecie w nadziei, że łaskawie zgodzi się na oddanie niektórych zwierząt.
Podziwiam Cię Magija.