Byłam, udało się - wprawdzie nie wpuścili mnie do szpitalika, ale wynieśli klatkę z kociętami.
Czują się duuużo lepiej, kocurek mruczy na sam widok człowieka i pcha się na ręce, szaleje po klatce, bawi się piłeczką (myszki zgubione

). Koteczka jeszcze nieśmiała i mniej zabawowa, ale wcina jak mały wilczek i już jest troszkę odkarmiona
Po południu wkleję nowe zdjęcia.