Tak, Bratu był mocno zainteresowany Godotem, na ugiętych łapkach naprzód podchodził, tak jeden krok do przodu a dwa do tyłu, ale Bratu to cykor jest, on tylko mocny w pyszczku, aczkolwiek bezzębnym

. Dzisiaj Godot nie przyszedł, chyba deszczu nie lubi, a kolacja czekała.
Przypomniało mi się jak kilka lat temu jeden taki inny Godot norkę sobie głęboką znalazł w ogrodzie i tam, pod liśćmi i innymi gałęziami postanowił przespać zimę. No to jeszcze nawrzucałam co w ogrodzie pod ręką było na tę sypialnię i czekaliśmy na wiosnę. To był młody jeżyk, a zima dosyć śnieżna i zimna.
Gdy zaczęła się wiosna koty chodziły i chodziły koło tej norki, najwyraźniej inaczej pachniał budzący się jeżyk i rzeczywiście pewnego dnia wystawił nosek i objawił się w całej okazałości, nieco zaspany. Chciałam wykazać się nadopiekuńczością, bo pewnie głodny i słaby po długim śnie. Trzeba dokarmić! Zadzwoniłam wtedy do Doroty Sumińskiej co by tu jeżykowi zaproponować i usłyszałam, że....budyń waniliowy

. Najlepiej ciepły

. Dorota od lat zimuje różne sieroty Godoty i że ten budyń najlepszy na przebudzenie! To poszłam, kpiłam, podałam, jaki był zachwycony!!!!

I następnego dnia i następnego. Ale tak sobie myślę, że w naturze to przecież nikt budyniu jeżykom nie gotuje i jakoś żyją i że chyba na głowę upadłam i że koniec z budyniem. Dla wszystkiego dzwonię znowu i pytam o te jeże i ten budyń i jak długo i dlaczego, bo przecież...itd. I wiecie co usłyszałam? Że to nie jest zwykły jeżyk, tylko wyjątkowy, to jest mój jeżyk, który lubi budyń, a szczególnie waniliowy
No to jeszcze ten budyń gotowałam, bo za ciepło nie było, czasem nawet lekki mróz wrócił. A potem już przyszła prawdziwa wiosna i tłuściutki jeżyk podreptał swoimi szlakami, ale często mnie odwiedzał. I wtedy biegłam do sklepu po budyń. Waniliowy!
