Paru znajomych ma mi zbierać fusy

Oby zadziałały i mrówki się wyniosły.
Wieczorem byłam u pingwiniątka, wyprzytulałam, wybawiłam i nakarmiłam. To miziaczek, naprawdę. Przykro mi, że jest sam, ale to jeszcze tylko kilka dni. Zabawek ma mnóstwo i się nimi bawi. Dzisiaj zaniosę mu kociego łowcę, zobaczymy, czy mu się spodoba. W bloku Reni mieszka długowłosy pingwin, wychodzący, wiele razy o nim pisałam. Wczoraj udało mi się wyciąć mu jednego dreda, mam fajny filcak. Kot jednak się mnie już boi. Powinien zostać odrobaczony, jest chudy, wiecznie głodny i ma zrudziałą sierść. Szkoda mi go.
Jak zwykle po śniadaniu, Misza i Bratek wyszaleli się, Michasia swoim zwyczajem ewakuowała się na szafę, bo tam ma spokój. Coś mi się wydaje, że kotka przytyła, co mnie ogromnie cieszy. Ona jest wybredna, niewiele rzeczy jej smakuje. Miszy dla odmiany smakuje wszystko, zjada swoje i to, co inne koty zostawią. Nie ma sposobu, aby go odchudzić. Nie jest tłusty, ale waży sporo, mógłby nieco zejść z wagi. Dobrze, że chociaż ma dużo ruchu.
Nie lubię sobót

, muszę robić większe zakupy, są kolejki, ale trudno. Zaraz szykuję jedzenie dla bezdomniaczków, wsiadam na rower, a po drodze wstąpię na chwilę do pingwiniątka.