» Wto lip 19, 2005 21:11
Zaczełam jakoś pomagać tym kotom, za zgodą i chęcia p. J, niby wszystko szło dobrze, ale, p. J odkąd do niej przychodzę lub telefonuję sprawia wrażenie chetnej do współpracy. Na początku była nieufna, ale stopniowo zaufała mi. Chciałam jej pomóc, zorganizowałam karmę, dzieki Wam, zawiozłam, wydrukowałam umowy, porobiłam zdjęcia, p. J zachwycona, nadawałam ogłoszeń o kociakach. Wiem jednak z róznych źródeł, ze p. J nie wydaje kotów, nie chciałam w to wierzyć, no przecież mi mówi zupełni eco innego, przecież widzę, że jest chetna, że nawet po opowieściach o forum jest zdecydowana oddać kociaki do adopcji do innego miasta. Nie chcxiałam w to wierzyć, jednak takie są fakty, potwierdzają to osoby, które pomagaja pani od 1,5. Pani J przez 1,5 roku nie wydała żadnego kota! Ona najprawdopodobniej wogóle żadnego jeszcze nie wydała. Nie wiadomo, które jej koty są posterylizowane, które nie. P. J pomoc przyjmuje, ale kotów nie wydaje. Jedna pani dała jej dwa kociaki do wykarmienia bo ma mamkę, wczoraj była u niej po te kociaki ale p J nie chciała ich oddać! Powiedziała, ze już się do nich przywiązała! Są domy dla czterech kotów, dwóch małych i dwóch dorosłych, jednak ona nie chce wydać kotów!
Zupełnie nie wiem co robić, wczoraj gdy z nią rozmawiałam dowiedziałam się, ze maluszek jest w szpitaliku, zaproponowałam zabrać tę małutką koteczke z zap. płuc do weta, ona jest na prawdę strasznie kiepska, powinna jeździć codzień, tak mi się wydaje. Pani J jednak odmówiła, powiedziała, ze sama da radę i jak bedzie potrzebować pomocy to zadzwoni. Z kolei mam wrażenie (oby nie mylne, ze ona mnie akceptuje, że może gdybym dłużej jej pomagała to ona w końcu zaczeła by wydawać te koty, może wtedy by mnie posłuchałą) Póki co wiem, ze ona jest bardzo nieufna, ze jest impulsywna, staram się w rozmowie z nią nie narzucać jej własnego zdania, jak mam zrobić by ona zrozumiała, ze te koty cierpią? Że sama nie jest w stanie im pomóc, że poprostu nie jest w stanie fizycznie tego zrobić? Z kolei na wieść o tym, że są ludzie tutaj, którzy chętnie pomogli by wyleczyć małe kociaki, była zachwycona, pytałam jej że jeśli operacja była by w Wawie czy ona zgodziłaby się by ktos je tam przechował po operacji, zgodziła się bez zająknięcia...
Sytuacja jest naprawdę fatalna, wiem, ze pomoc typu karma na pewno przydaje się kotom, ale co można zrobić prócz tego? Jak je uratować?
