
Udało się, zgodził się wziąć Stefke, niezależnie od tego co bedzie się działo z jej oczkiem...Inna sprawa, że podczas rozmowy płakałam jak bóbr cały czas, łkałam wręcz....Znaczy to nie była rozmowa, tylko ja mówiłam i łkałam, łkałam i mówiłam



Wahałam sie, bo bałam się, że gdy będzie trzeba zabieg powtórzyć nie dam rady finansowo, wahałam się, bo wiedziałam, że mój mąż chciał ZDROWEGO kota, nie planował z premedytacją przyjmować chorego...
Na szczęście Justyna zgodziła się wspomóc finansowo leczenie małej, a my zapewnimy jej bezpieczny, spokojny dom...Dziękuję Justyna...
Czekamy na Stefcię niecierpliwie


Robert, mój małżowinku najdroższy, Kocham Cię


