Kot chory, ale nie z nieszczęścia! Wściekam się na wetów!

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pon lip 04, 2005 8:30

Zmieniaj weta i rob badania. Mojej malej pobrali mocz prosto z pecherza wiec nawet lapac nie musialam (tzn u niej zlapanie moczu jest nie mozliwe :oops:

Trzymam kciuki zeby to wyleczyc i zeby juz sikania wiecej nie bylo :) :ok:

msc

 
Posty: 1078
Od: Nie mar 09, 2003 12:46
Lokalizacja: Londyn

Post » Pon lip 04, 2005 11:38

Ja pare slow o wychodzeniu kotka na spacer. My mamy kotke przygarnieta z osiedla ktora byla chora (miala wtedy z 1 rok) i na poczatku byl problem z kotka bo ciagle stala przy drzwiach i plakal zeby ja wypuscic. Proba zalozenia szelek w domu konczyla sie chodzeniem do tylu ale ktrego dnia poprostu zalozylismy szelki i na spacer. Poczatkowo spacer byl szarpany ale po jakims czasie kotka zorientowala sie ze max odlegosc to 6 metrow i dalej nie ma co isc. Otyle byla latwiej ze na spacery chodzilismy po jej terenie ktory znala zanim do nas trafila. Po kilku dniach kotka nauczyla sie ze jak zakladamy szelki to spacer i juz bylo mruczenie i wciaganie brzucha aby szybciej zapiac szelki i ze wychodne mamy pomiedzy 19:00 a 20:30 bo wtedy najmniej chodzi ludzi z psami (pewnie ogladaja wiadomosci) i kotka juz tylko okolo 19 stawal kolo drzwi i dawal znac ze pora na spacer. Spacer trwa okolo godziny. Po 2 latach spacerow mamy do siebie takie zaufanie ze kotka tylko idzie w szelkach bez uwiazania w odlegosci do 2 - 3 metrow (chodzi wtedy po krzakach i za chwile wychodzi) wskoczy czasmi sobie na drzewko niskie itd. Kotka jest bardzo szczesliwa bo w sumie sprawdza ciagle swoj rejon i po powrocie zje kolacje i mamy spokoj do nastepnego dnia. Oczywiscie jest to obowiazek bo kot pilnuje spaceru codziennego i czasami jak nie mamy checi trudno jest ja przekonac ze dzis nie pojdziemy na spacer i przez 30 min trwa dialog miedzy nami a kotka przy dzwiach. My mowimy nie a kotka odpwiada roznymi dziewkami ze tak itd a po 30 min rezygnuje z spaceru.
Oczywiscie na rece nie daje sie brac ale to ppewnie dlatego ze uroudzila sie i wychowala bez ludzi wiec nie uznaje brania na rece, spi tylko w swoim miejscu i czasami przychodzi aby wyglaskac jej brzuszek lub jak lezy na parapecie na slonku to ja wtedy nachodza czulosci na mizianie.

Doraa

 
Posty: 33
Od: Pon maja 16, 2005 17:01

Post » Pon lip 04, 2005 13:36

Siuśki w końcu złapię. Nie chcę tylko przechowywac w lodówce, ani późno wieźć do laboratorium, bo i oni zostawią "do jutra".

Idziemy dziś do weta na rtg.

Co do spacerów... Niestety dość nieregularny tryb życia prowadzimy i nie udałoby się wychodzić na spacery o jednej porze. Poza tym mam całą masę innych argumentów na "nie" - jak już w tym wątku pisałam...
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lip 05, 2005 7:12

Byliśmy na usg. Pominę milczeniem to, co Dyź wyprawiał... :? Koszmarnie się bał...

Kamienia w pęcherzu nie ma, piasku raczek też nie (bo nigdy nie było go w moczu), ale COŚ jest. I raczej nie sa to pogrubione ścianki pęcherza.
Być może polip. :cry: Będziemy wiedzieć w przyszłym tygodniu, jak Dyź będzie miał wykonane rtg po podaniu kontrastu i posiew.
Niestety ze wzgledów organizacyjnych możemy zrobić to dopiero w przyszłym tygodniu.

Dziwna dośc sprawa...
Spotkaliście się z "czymś" w pęcherzu, co nie jest kamieniem, piaskiem, ani pogrubioną ścianką pęcherza?
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Śro lip 13, 2005 20:58

Salamandra jak chcesz dostac odzew na pytanie o te zgrubienia to zmien temat wtedy spece tu wejda i pomoga teraz temat jest mylacy. Jak Dyz? Masz juz wyniki badan?

msc

 
Posty: 1078
Od: Nie mar 09, 2003 12:46
Lokalizacja: Londyn

Post » Wto lip 19, 2005 8:15

Biedny mój Dyź...
Ma takie zapalenie pęcherza (stan przewlekły), że aż ścianki pocieniały i przy podaniu standardowej ilości kontrastu i powietrza doszło do małej perforacji... :cry:
Ma założony cewnik, żeby w pęcherzu nie gromadził się mocz i nie naciągał ścianek, bierze leki (antybiotyk i przeciwbólowe).
Wet pobrał też krew do badania i mocz z pęcherza na posiew. Jutro będą wyniki krwi i być może posiewu (chyba że będą rosnąć bakterie, będę czekać na antybiogram). Wtedy dobierzemy stosowny lek.

Wet obstawia zakażenie bakteryjne. Ale pewnośc będziemy mieć dzięki wynikom posiewu.
Długie leczenie przed nami...

Jak sobie uświadomię, ile kocina cierpiał, bo mnie serce boli. :cry: Tyle miesięcy latania po wetach i komentarze, że kot jest złośliwy, pokazuje dominację, ma chorobę psychiczną. A biedak jest po prostu przez wiele miesięcy nie doleczony z powodu zapalenia pęcherza, cierpiał nie mogąc się wysikać i dlatego siurał po mieszkaniu. Nie mógł utrzymać moczu w chorym pęcherzu...

Wściekam się na siebie, że szybciej nie zmieniłam tamtych wetów!!!!! :evil:

Jakbym nie wróciła do tego weta, który ratował Dyzia po SUK, pewnie uwierzyłabym, że kotu musze szukać domu z ogrodem :x , bo za wolnością tęskni.
Dzięki temu wetowi i licznym badaniom, które zrobił, wreszcie wiem, na czym stoję. Co nie zmienia faktu, że szlag mnie trafia :evil: , bo jakbym nie szukała na forach i nie grzebała w necie, nie wpadłabym na to, żeby jednak szukać przyczyny Dyziowego sikania w chorobie.
Za długo to trwało, bieda tyle się nacierpiała, a jeszcze tyle przed nim... :(
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lip 19, 2005 8:55

Salamandro, najważniejsze, że nareszcie poznałaś prawdziwą przyczynę problemów Dyzia i nareszcie możecie spokojnie się leczyć.
:ok: za powrót do zdrowia.
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą"

margolcia

 
Posty: 565
Od: Wto mar 08, 2005 9:57
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 19, 2005 9:01

Dzięki margolciu za kciuki. Przydadzą się.

Szczerze się przyznam, że pod wpływem przeżyć w lecznicy zapomniałam zapytać weta, czy rokuje całkowite wyleczenie... :( Bo po tylu miesiącach zaostrzania się stanu choroby, zdaję sobie sprawę, nie będzie to łatwe.
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lip 19, 2005 9:09

Musisz wierzyć że będzie dobrze :D
Będę śledzić ten wątek na bieżąco więc koniecznie pisz o wszystkich zmianach.
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą"

margolcia

 
Posty: 565
Od: Wto mar 08, 2005 9:57
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 19, 2005 9:47

margolciu, :)

No to najnowsza wieść - po telefonie do lecznicy.

Nie ma ryzyka nieszczelości pęcherza. Na zdjeciu widoczny był jakiś mikrouraz, ale Dyziu po "wtłoczeniu" powietrza sikał normalnie. Cewnik ma założony profilaktycznie, żeby pęcherz odpoczął i nie gromadził moczu. Przez cewnik też siurał elegancko jeszcze wczoraj w lecznicy, widziałam, bo siedziałam z nim, jak brał kroplówkę.
Dlatego wet jest pewny, że pęcherz, choć obolały i schorowany, funkcjonuje normalnie.
Ale dziś i tak jedziemy po południu do lecznicy pokazać cewnik, bo Dyź nad ranem usiłował go sobie wyjąć :? i zgryzł rurkę.
Trochę w tym mojej winy, bo nie założyłam mu na noc kołnierza, ale był taki otumaniony po narkozie, zdenerwowany, że ma coś na łebku, a leciał z łapek, taki był senny, że chciałam mu oszczędzić męczarni w nocy. Niestety zachowywal się tak ciuchutko nad ranem, że nie obudziłam się razem z nim i zdołał pomajstrowac przy cewniku.
Wolę, żeby wet to obejrzał, więc pojedziemy...
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lip 19, 2005 10:03

Salamandro, jedźcie koniecznie, a swoją drogą sprytna bestia :D
Baaardzo się cieszę z dobrych wiadomości i czekam na dalsze :catmilk:
"Kobiety i koty zawsze będą robić to, co chcą,
a mężczyźni i psy powinni się zrelaksować i powoli oswajać z tą myślą"

margolcia

 
Posty: 565
Od: Wto mar 08, 2005 9:57
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 19, 2005 10:14

Sprytniejszej bestii kociej nigdy wcześniej nie spotkałam. 8) Odsuwa "komandora", otwiera drzwi skokiem na klamkę, jak głodny - tarabani łapciami o wiaderko w chrupkami... :lol:
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lip 19, 2005 10:39

Trzymam kciuki :ok:
"Nie szanujemy jakoś w ludziach miłości do zwierząt,pokpiwamy sobie z czyjegoś przywiązania do kotów.Czyż jednak nie jest tak,że najpierw przestajemy lubić zwierzęta, a potem-tracimy serce do ludzi?
Obrazek

zorro

 
Posty: 1536
Od: Sob gru 25, 2004 21:49
Lokalizacja: wrocław

Post » Wto lip 19, 2005 10:44

Dopiero teraz przeczytałam ten wątek i postanowiłam napisać kilka słów. Też mam kota, który przez pewien czas żył na wolności choć z pewnością był kotem domowym przyzwyczajonym do kuwety. Wiem, że teraz walczysz o jego zdrowie ale tak na przyszłość chciałabym Cię jednak namówić abyś jeszcze raz rozważyła spacery. Mo Zenek jest niestety chory. Jest alergikiem (wydrapuje i wylizuje do zera swoje futerko) i obawiam się, że nie jest to jedynie alergia pokarmowa i może będę zmuszona podawać mu leki do końca jego życia (mam nadzieję, że nie). Do alergii dołożył się stres i pod stałą kontrolą lekarza podaje mu leki psychotropowe. Od pewnego czasu zaczęłam z nim wychodzić na spacer codziennie. Staram się robić to wieczorem bo on tak woli i wieczorem waruje pod drzwiami. Nie krzyczy jednak tylko cierpliwie czeka. Mam to szczęście, że nigdy nie protestował i nie walczył z szelkami. Wręcz przeciwnie czasem myśle, że mam psa. Na spacerze jest niesamowicie szczęśliwy. Ostrzy pazurki na drzewach, fuka i przegania inne koty (bo to on jest tu panem), poluje na gołębie. Ostatnio z furią wparował w żywopłot i wyszedł z niego z wróblem w zębach. Byłam w szoku ale nie było już co ratować. Myślałam przez parę miesięcy, że mój kot to totalna ciapa (szczególnie gdy jest tak rozluźniony lekami) a tu taki numer. Niedawno przeprowadziliśmy się w inne miejsce i bardzo szybko poznał okolice (oczywiście razem ze mną). Ma swoje kaprysy i czasem działa "na popych" (tak to nazywam bo trzeba go leciutko zdopingować do marszu). Biorąc sterydy i wcinają jedynie kaczuchy (taka ma dietę) niestety lekko sie zaokrąglił a spacer to jedyna metoda aby zwiększyć jego aktywność. Do tego robi na osiedlu furorę, bo to ruda, trochę bardziej kudłata, pięciokilowa przytulanka. Wiem, że nie każdy kot jest taki jak mój i nie zawsze spacer wygląda tak sielankowo ale naprawdę ja jestem szczęśliwa gdy widzę jak jemu jest dobrze. Polecam, szczególnie kotom po przejściach. To mądre stworzonka i z pewnością z czasem nauczą się dobrych manier na spacerze i cierpliwego czekania na wyjście.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 19, 2005 10:56

Salamandra najpierw super ze w koncu wiadomo ze co :!: Lepiej wiedziec i leczyc niz zeby sie biedak meczyl :) :ok: Bedzie ok na pewno bo przeciez taki dzielny walczyl do tej pory i tak uparcie ci pokazywal ze przeciez cos nie tak :) Ja jak znalazlam dobrego weta to sie trzymam :)

Zmien temat to na pewno ktos kto mial podobny problem sie odezwie i latwiej ci bedzie walczyc z tym paskudztwem.

Trzymam kciuki za zdrowko Dyzia i dawaj znac regularnie jak sie chlop czuje :)

msc

 
Posty: 1078
Od: Nie mar 09, 2003 12:46
Lokalizacja: Londyn

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: sebans, Szymkowa i 78 gości