jolabuk5 pisze:Pamiętnik Babuni jest dla ludzi w każdym wieku!

To prawda. Pisany językiem prostym, a bardzo pięknym. Pochłonęłam ja, spodoba się dwunastolatkowi, dla pięciolatka też pewnie byłby wzruszający.
Tymczasem ja MUSZĘ się pożalić.
Koty jedzą mi z ręki.
Niestety dosłownie i wyłącznie. Najpierw był kręcący nosem Kitek. Na niego lekarstwem okazał się być odkurzacz Alien. Alien się w kwestii jedzenia z ręki nie liczy, bo zawsze był (owszem, skaczącym nieco w bok) KOTEM TŻta. Chociaż, jak sobie przypomnę... Alien uprawiał Tańce Połowieckie (jakby ktoś nie pamiętał jaki to rytm, to była taka reklama margaryny z podkładem z opery "Kniaź Igor"). Alien musiał okrążyć parę kółek, wywąchać ręki, odejść na 2 metry, podejść z powrotem, odsunąć się nan bezpieczną odległość, by dojść do wniosku, że raczej nikt otruć go nie zamierzaja i ostatecznie pożreć wszystko jak stary lew. Ale potem zjawiła się anorektyczka Micka. Micka była zadeklarowaną wegetarianką. Na sam widok mięsa jej drobne, futrzaste ciałko się wzdrygało. Micki się nie prosiło, żeby coś raczyła skonsumować. Do Micki się MODLIŁO. Skutek był, jaki był, potencjalnie najpiękniejsza kotka świata chodziła chuderlawa jak Twiggy albo Kate Moss.
No a teraz Marlon. Suche wciąga jak pelikan. A ja nie chcę. Bo zaraz będę miała czwartego nerkowego kota. To kuszę. Proszę. Przymilam się. Mieszam kocie pasztety z żóltkiem. Wkrapiam krople na futerko. Witaminką. Immunactic, Amylactiv. Zygzaki przed nosem robię. Nie będę narzekać, kot jakąś wagę osiągnął, choć jak na domniemanego miaukuna, to i tak za małą. Ale samodzielnie do weta go nie doniosę, nie ma szans. I płaszczę się dalej. Ostatnio zdiagnozowałam, że otek mięso woli rano niż wieczorem. To rozmrażam. I ręki karmię.
Pora rzecz nazwać po imieniu. Jestem jednak niewolnicą. Ktoś się jeszcze melduje w klubie?