No pewnie, że chcę
Napisałam Ci priv z adresem e-mail. Niestety tkwi w folderze "Do wysłania". Z jeszcze jedną wiadomością sprzed stu lat

Wygląda na to, że i ze mnie jest niezła babunia techniczna, nie wiem, kiedy to się stało

Może Ty podeślij mi priva, a ja odpiszę, bo zanim to ogarnę, to ruski rok minie.
Tymczasem wczoraj wróciłam po trzydniowym quasi-służbowym byczeniu się na Kujawach. Pierwszej nocy najbardziej tęskniłam za futrzastym tyłkiem pod głową i rytmicznym furczeniem a la Lord Vader. Marlonisko niestety cały czas hoduje w nosie Obcego z rodziny tych, co to ich brygada Ghostbusters gromiła. Przebadany pod kątem bakterii, antybiotyków przyjął więcej niż ja przez całe życie. Bakteria była dość powszechna i ponoć łatwa do zlikwidowania doxycykliną, a jednak... Mister Smark wraca i nie chce futrzatego odstąpić na krok. Mam teorię i być może nie jest ona daleka od prawdy, wet się do tego też trochę przychyla. Marlon może mieć alergię na... kurz.
Powiecie: weź kobieto szmatę i sprzątaj częściej. Nie tak łatwo. Pielęgnuję bowiem w domu dizajn, za który Trzaskowski regularnie dostaje od oponentów wciry, mianowicie uważam, ze nic tak nie zdobi domu, jak ściany uginające się od regałów z zadrukowanymi papierami robaczkami cudzych myśli. Na fali mody na minimalizm usiłowałam się tego snobstwa wyzbyć, wszak są e-booki, audiobooki, no i wszystko w internecie też jest, ale nie, to jak z tą wsią, która z chłopa nie wylezie

No więc tomiska ciągną się niezdyscyplinowanymi jak armia Mussoliniego szeregami, złośliwie obległy już nawet przedpokój (nie będzie mi się 8 m2 wąskiej kiszki na bezdurno marnować) i ciągle rekrutują nowych żołnierzy. Z wyjazdu przyciągnęłam piękny album o Koronowie. A Marlonisko: smark, smark, smark.
Skąd teoria o alergii? Otóż Marlon jest kotem podróżującym. Tak wyszło, bo jak go przywlekliśmy z Sopotkowa, to całą drogę przesiedział jak spokojna trusia, paszczy mu się drzeć w aucie nie zdarza (trochę to surrealistyczne, można zapomnieć kota wyjąć). Przyszły wakacje, TeŻetowa matka zaśpiewała tę samą piosnkę, co przy Alienie: "o nie! kolejnym kotem w wakacje się nie zajmę, w domu sobie siedźcie". Tyle, że tym razem nikt jej tego sporawego kukułczego jajka tym razem podrzucać nie chciał, jakąś właścicielską stabilność kot po przejściach musiał mieć. Bardzo przydał się instagromowy profil kotki-obieżyświatki -
https://www.instagram.com/lukrecja_travelcat/ który pokazał, ze z kotem się da. No i nad tym chorwackim morzem Marlon przestał smarczyć zupełnie. Potem się to powtórzyło przy okazji wizyt w domach, gdzie do sztuki drukarskiej prezentują stosunek nieco mniej entuzjastyczny.
Ale opowiadam jak Rzędzian

Powroty są miłe.
- Powiedzieć Ci fakt? - zapytał syn
- Noooo
- Jesteś wunderbar
- Jaka??? Cudowna jestem?
- Noooo
Kot przychylił się do tej opinii. Całą noc nie wychodziliśmy z łóżka

Żadne tam nocne podchrupywanie Farminy. Schudnie mi kotecek od tej LOVE
