(było) Chore (jest) prawie zdrowe kocięta w lecznicy :-)))

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lip 17, 2005 19:19

:dance:

:ok: w takim razie czekam na szczegoly :)
Mam tyle przed sobą
Mój Bóg odnalazł mnie
Lecz nie wiem naprawdę
Kim jest
Jeśli możesz mi pomóc
Nie odmawiaj, nie mów nie
Tak mi Ciebie brak
KOCIARNIA

Emilka

 
Posty: 2458
Od: Pt sty 10, 2003 20:42

Post » Nie lip 17, 2005 19:21

dzielna Jana :D :D :D
Obrazek

Kaska

 
Posty: 7487
Od: Pt paź 17, 2003 21:24
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lip 17, 2005 19:50

A więc to było tak.

W trakcie nieudanej próby zastrzyku Myszy (na parapecie) zauważyłam karmicielkę. Wystartowałam. Kotka jadła, kocięta leżały w trawie. Jednego kociaka wydłubałyśmy pod płotem (karmicielka popchnęła kijkiem, ja złapałam i wyciągnęłam), nawet się nie zorientował jak bbył już w transporterku. Koteczka, ta słabsza, leżała dalej i nie miała najmniejszego zamiaru się przysunąć. Dołączyła jeszcze jedna pani, z pobliskiego podwórka, przepytała mnie na okoliczność i we trójkę radziłyśmy co dalej. Nad płotem jest drut kolczasty, ale nad furtką nie, więc skoczyłam przez bramę :oops: W żłobku jest alarm, ale panie mnie ubezpieczały, jakby co miały świadczyć na moją korzyść :wink: Na szczęście alarm nie zawył, przedostałam się do kociaka, dogoniłam i złapałam, karmicielka przez płot przysunęła transporterek i jakoś załadowałyśmy kruszynę. No i ruszyłam do lecznicy. Okazało się, że jest hektar ode mnie, ale jakoś doszłam.

Młoda wetka obejrzała kociaki, zaaplikowała betamox, catosal, frontline, vetminth i przemyła oczka. I zaczęłyśmy radzić co dalej. Umówiłam się, że przynajmniej do jutra kociaki zostaną w szpitaliku, a ja muszę jutro zdobyć skierowanie z Wydz. Ochr. Środowiska, inaczej płacę :roll: A podobno nie jest łatwo... No i muszę jutro dostarczyć kociakom jedzenie, bo tego lecznica nie zapewnia. Chciałam im kupić saszetkę convalescenca (jedyna nadająca się karma w lecznicy), ale miałam ostatnią stówę i nie było jak wydać... Zapłacę jutro. Ze względu na brak środków wracałam również na piechotę.

Nie wiem co dalej. Boję się zostawiać maluchy w lecznicy, bo siłą rzeczy nie będzie się tam komu nimi zajmować. Są nad wyraz spokojne jak na dzikuski, ale bez kontaktu z człowiekiem zdziczeją na pewno. Leczenie będzie raczej długie, chociaż oczy nie są takie tragiczne. Do domu ich wziąć nie mam jak... Dziś ok. północy wraca TŻ, zobaczymy co on powie.

Kociaki mają ok. 2 - 3 miesięcy, są przesłodkie i przeraźliwie chude, mają cudne mordki z zadartymi noskami, niestety umaszczenie chyba najgorsze z możliwych - bure z białym... Koteczka ma więcej białego, kocurek (dużo silniejszy i mięsistszy :wink: ) bury z białymi łapkami, brzusiem i strzałką na nosku :love:

Kotka do tej pory chodzi przy płocie i szuka małych... :cry:

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon lip 18, 2005 8:00

Kotka sobie poradzi, nie martw się, one juz są duże pewnie niedługo przestałaby je karmic
(trzeba ja teraz regularnie dokarmiac przez 2 tygodnie i złapać do sterylki)
trzymam kciuki za zdrówko i pomysł na to gdzie je umieścić (nie jest łatwo, wiem) :ok:
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pon lip 18, 2005 8:14

Jana, zrobiłaś bardzo duzą rzecz
najtrudniejszą
bez tego nie dałoby się zrobic nic dalej
nie mialyby szans
mam nadzieje ze teraz Ci ktos pomoze, chociazby finansowo

ciesze sie ze nie napisalas, że za siatka w zlobku sa maluchy a Ty nie wiesz co zrobic i zeby ktos im pomogl
teraz juz bedzie latwiej
:ok: :ok:
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pon lip 18, 2005 9:27

Zaraz wychodzę, jadę do lecznicy żeby zawieźć jakieś jedzenie dla kociaków. Martwię się jak tam się nimi opiekują :( Czy karmią? Maluchy mogą nie chcieć jeść, przestraszone, z zapchanymi nosami, dotąd tylko ssały matkę... Czy ktoś w tej lecznicy ma czas, żeby się nimi zająć?

Potem jadę "załatwiać papiery". I też trochę się boję, bo podobno jest dosyć trudno.

Pół nocy nie spałam, kotka nadal szuka dzieci i nawołuje je pod moimi oknami. Wiem, że sobie poradzi, widziałam jak krył ją kocur, więc pewnie jest w kolejnej ciąży. Trzeba będzie ją złapać i ciachnąć (jeśli tylko uda mi się zdobyć skierowanie).

Kciuki nadal potrzebne!

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon lip 18, 2005 9:30

http://www.bip.warszawa.pl/dokumenty/in ... yjnych.doc

Tutaj jest troszkę info o rodzaju pomocy przy bezdomnych i lecznicach. Nie wiem, moze coś Ci się z tych informacji przyda. Trzymam kciuki aby udało Ci się zdobyć skierowanie i maluszki czuły sie lepiej.

Agusia

 
Posty: 3615
Od: Czw wrz 16, 2004 10:17
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

Post » Pon lip 18, 2005 9:36

Agusiu, dzięki - właśnie coś takiego miałam z internetu i dlatego zaniosłam kociaki na Żytnią, ale wczoraj wetka przyjęła je na "krzywy ryj" i zobowiązałam się dziś dostarczyć podkładkę (albo zapłacić :? ), muszę pojechać do Bema i zgłosić "gniazdo co najmniej 5 kotów" :roll: No, tutaj jest ich sporo więcej :evil:

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon lip 18, 2005 9:39

Powiedz, ze dokarmiasz dzikie koty, opisz sytuację, choroby , ilość kotek, które mogą być już w ciąży.. Pewnie jakaś pani umówi się z Tobą na "oględziny" i wtedy jako już zerejestrowana osoba pomagająca będziesz miała łatwiej, bo wystarczy wtedy telefon i skierowanie jest przesyłne od razu.

Agusia

 
Posty: 3615
Od: Czw wrz 16, 2004 10:17
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

Post » Pon lip 18, 2005 13:01

Jestem zarejestrowaną karmicielką 8O 8) Mam skierowanie na 3 koty, pojutrze odbieram 20 kg karmy 8O Nie wiem jak ja to zataszczę do domu, nie mam samochodu... Chyba potrzebuję pomocy!

Byłam u kociaków. Kocurek mi zamruczał i baaaardzo chciał na ręce 8O :D O koteczkę się martwię, jest przestraszona, osowiała, przeraźliwie chuda i prawie się nie rusza :( Wet obiecał, że się jej przyjrzy i ew. da kroplówkę, a ja zwizytuję je jeszcze dziś po południu.

Nauczyłam maluchy jeść animondę, na palec, do pyska, jak już polizały to palcem do miseczki i jakoś załapały, wtrząchały aż miło :D Z wodą gorzej, tylko kocurek nauczył się pić, koteczka nie... Po południu zawiozę im mleko, bo w sklepie zamówiłam.

Kocurek bawi się myszką, którą im przyniosłam! :D :D :D

Mam zdjęcia, później wkleję. Zobaczycie jakie to bidy :(
Ostatnio edytowano Pon lip 18, 2005 13:39 przez Jana, łącznie edytowano 1 raz

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon lip 18, 2005 13:09

Nie takie bidy :wink: skoro już się nimi zajęłaś. Teraz tylko niech się maleńka weźmie za jedzenie i może już będzie z górki.
Obrazek

LimLim

 
Posty: 35307
Od: Sob lut 23, 2002 20:08
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Pon lip 18, 2005 13:11

Jana, jestes niesamowita! Gratuluje udanej akcji i trzymam za maluszki!
Obrazek
Obrazek

kameo

 
Posty: 3871
Od: Pt maja 30, 2003 14:22
Lokalizacja: Bydgoszcz/Zakole Dolnej Wisły

Post » Pon lip 18, 2005 13:44

Jana :king: Super!!
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon lip 18, 2005 13:50

Gratuluję karmicielko 8) :D

Agusia

 
Posty: 3615
Od: Czw wrz 16, 2004 10:17
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

Post » Pon lip 18, 2005 13:55

Ej no, ja nie jestem karmicielką :) Karmę rozdam starszym paniom w okolicy, które koty karmią, ale pod warunkiem, że pomogą łapać kotki do sterylki - o ile wyszarpię jeszcze jakieś papiery na to.

No i nie napisałam jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy - jest do pożyczenia klatka łapka i dwa transportery, mogę wziąć nawet na miesiąc 8)

Za chwilę wkleję zdjęcia bidulków.
Ostatnio edytowano Pon lip 18, 2005 14:02 przez Jana, łącznie edytowano 1 raz

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ewar, Talka i 83 gości