To już wszystko wiecie
Gabrynia bezpieczna.
Domek nie tylko ją pokochał. Ale dał dary nam na wyjście. A wcześniej "zabezpieczył" kosztowo badania Gabrysi.
Nawet nie wiecie ile mnie kosztowało zostawienie jej. Ucałowałam główkę na pożegnanie i to wspomnienie zostanie we mnie do końca. Dotyk delikatnego futerka na moich wargach.
Dwa lata. Dwa długie okrutnie lata... To szmat czasu. Wydarty emocjonalnie ze mnie i moich bliskich/znajomych. Jakże mocno można się przywiązać do obiektu "represji". Stockholm syndrome
Dziś z wielką ulgą myślałam o tym , że Gabunia jest bezpieczna.
Kajtek zapadał się prawie cały w hałdzie zmarzliny , idąc do stołówki. W lesie 15 centymetrowe dziury w miejscu kocich łap.
Wczoraj Janusz rządził kateringiem. Paniusia wyjechała.

Zostawiła jednak pojemniki i dyspozycje. Wszystko opisane co i gdzie. Setki razy powtarzane.
Jak to chłop

, miał trudności

Musiał się przedzierać

przez dziurę w płocie. I zapadając się w brei śniegu, nałożyć żarcie na kotłowni. Jam to robił tygodniami! U niego ...autko dostawcze blokowało dostęp. No, wprost straszne!
W lesie prawie go wilki krwiożercze zeżarły

Prawie nie zginął w hałdach śniegu! Zapadał się po pachy!
Na kortach kolana bolały straszniście do dziś, od grzebania za niebieściusią miską ,co wciśnięta była pod podłogę. Którą zresztą nie znalazł.

Bo zapomniał, że ma latarenkę w telefonie. Bo zapomniał com mu mówiła.
Ale był! Zaraz po nocy po dygał z kateringiem. Wszędzie żarcie zostawił! Kocham tego faceta!
