Wiecie że dwa tyg temu zabrałam chorego kota z działki jest przypięty post ,Bardzo cierpiał i pojechałam do weta , nie mógł się wysikać i oddać kału , uraz kręgosłupa.Ogon uszkodzony do amputacji.Kotek miał załozony cewnik przez tydzień , wymieniałam podkłady , apetyt miał ogromny jak mnie widział krzyczał o jedzenie.Kupa była ok.... Pilnowałam zeby nie wyciągnął cewnika itd.Był cały czas pod opieką weta ..Po tygodniu miał go wyjętego , wet wspomniał że ten ogon trzeba będzie amputować , ja odpowiedziałam tak wiem ale teraz nie mam pieniędzy ..Czekałam w domu czy kot bez cewnika się wysika , po kilkunastu godzinach wysikał sie , postawiłam kuwete bo wtedy mogłam.Kupa zaczeła się robić jakaś luźna , jeździłam do weta i mówie co się dzieje ..Kot dostawał jakieś zastrzyki i mówiono mi że to kot kaleki , ma uszkodzony kręgosłup, i jelita i tak będzie ..Mam mu dawać karmę gastro i probiotyk robiłam to.Ale jeszcze kilka razy byłam z nim u weta z tym problemem.Ostatni raz byłam teraz w piatek a że napisałam tu z prośbą o pomoc na operacje bo 1000 zł nie miałam , umówiłam go wstępnie na wtorek 1.03 .Bo myśle ktoś mi wpłaci dam im a może za resztą chwile zaczekają.......przyjechałam do domu ..W sobote w nocy mały czuł się źle , nie jadł miał biegunkę..I ten zapach ..W niedziele jechałam z nim do weta , dostał kroplówkę , zastrzyki wetka mi sie pyta zmieniałam karmę , ja że nie tylko gastro...Ona ok ja mówie może panlekopenia bo to był by czas na wyklucie , weterynarz odpowiada zrobić test , ja odpowiadam tak ..Zrobiła test wyszedł ujemny tak się ucieszyłam ..Ale pytam się to dlaczego od soboty tak źle się czuje a ona mi że może iść zakażenie i musimy zrobić jaknajszybciej operacje amputacji..Odpowiadam dobrze .Z niedzieli na poniedziałek mały był kiepski rano pojechałam z nim do weta , i mówie źle się dzieciak czuje , ona cos mi tam bredzi , ja odpowiadam to co mu jest bo ile jeżdżę .Ta na mnie wsiadła że mówiła mi ze musi byc amputacja ja odpowiadam tak , ale mówiła pani też że może mu zejść skóra , może odpadać ogon ..Więc myślałam że mam więcej czasu tak.I mówiłam pani że nie mam pieniędzy ..Miała to w dupie .Inny mi mówi że możemy wdrożyć dożylnie antybiotyk i może uda się zwalczyc to a wtedy operacja.Zostawiłam go na kroplówcę rano ale byłam wściekła zadzwoniłam do fundacji , Fundacja do nich zadzwoniła i wyszedł dym.Bo pani taka niemiła a co mnie to..Pojechałam po dzieciaka o 15 , żeby odebrać..Zawołali mnie ustali przy stole kot był przygotowany do operacji , ja w szoku dziś...weterynarz tak bo lepiej się czuje i jest zabezpieczony w leki ..Byłam w szoku a oni stali nad nami jak katy ,.Nie zgodziłam się powiedziałam zobacze jak będzie przez noc..Jak będzie dobrze rano przyjadę na operacje..Zrobili miny na siebie , byli wściekli.Zabrałam małego i przyjechałam do domu , bidulek poznał dom odezwał sie do mnie , tak się ucieszyłam..Troche popił sosiku , posiedział ..Dałam mu ciepłą butelkę i przykryłam kocem.Było spokojnie .O 10 w nocy mały nie do poznania , tylko mogłam ryczeć i go kłaść na czyste ..Juz sie nie odzywał do mnie tylko oczkami mrugał ..Serducho mi pękło ..Wiedziałam że to koniec nie mogłam podejść do żadnego weta żeby go uśpił bo wieczór.I tak dzieciak odszedł mi 4.30 rano z poniedziałku na wtorek , na kolanach ..Co czułam i czuje tego nikt nie zrozumie.Czym go weci nafaszerowali żeby jak podjade po niego wyglądał lepiej ...I na takim dzieciaku chcieli zrobic operacje żeby jeszcze zgarnąc 1000..I myśle dziś że to rozwolnienie co dostał to nie jelita , tylko szło już zakażenie a oni mi nie powiedzieli , bo wiedzieli że nie mam na operacje więc mniejsze kwoty zgarniali..Za jego cierpienie , straszne nie moge tego ogarnąć 2 tyg tyle zrobiłam , a jak widać męki mu dołożyłam ..Gdybym wiediała że tak będzie uspiłabym go w dzień w kórym go zabrałam..
Moge mieć tylko wyrzuty że no jestem głupia , światełko powinno mi sie jakieś zapalić..A oni mnie tak zmylili ...
Życze im tego co najgorsze ..
Żeby kot mi w domu odchodził , patrzysz i nic nie możesz zrobić..I jak tu zapomnieć ...
Dla mnie dramat , tak bardzo mi go żal .Tyle bólu za co to , tak kochał jeść ..Po tym co przeszedł powinno być tylko dobrze ..
Jak ja mam o tym zapomnieć
Pierwsze zdjęcie jak wróciłam od weta a drugie po 6 h od nich u mnie w domu
Nie wiszę im złotówki leczę 4 lata , zostawiłam tam tysiące ..Gdyby mi rozłożyli co do złotówki bym im za tą operacje oddała a mały by żył..Albo mogli mi powiedzieć prawdę że idzie zakażenie operacja na już tydzień temu bo umrze w mękach ,,,,Nie miałam kasy bym go uśpiła ..A oni co zrobili , oni powinni ratować zwierzaka a nie męczyć go żeby jeszcze z niego jakiś grosz wyciągnąć.
Jestem załamana .

