Wreszcie bracia wylądowali u mojej wnuczki

(Zaadoptowani z naszego, miejskiego schroniska). Nawet imion jeszcze nie mają

.
Osobiście nie widziałam ale "dziadek" (tata opiekunki) kabluje, że wariaty i broją ile natura dała

. Chude toto, mizerne, ale pewnie się odpasie. Co do imion, to "dziadek" wymyślił: Jaruś i Matuś

. Na szczęście, (dla kociaków) młodzi się nie zgodzili
Tu pokazuję jak Amorka się "kokosi". Kurczę, tyle czasu (3.5 roku) a ta głupia baba dopiero niedawno polubiła mizianie

. Nie, nie, sama księżniczka na kanapę nie wlezie

. Przyjdzie pod kanapę i czeka na transport do góry. Jak transport się spóźnia to pyskuje

.
Na dodatek, bezczelnie zdradza Mumisia z Maćkiem

. Na jego oczach wylądowali w jednym wyrku
Tylko Mumcia żal

No, żal mi Mumcia. Mumiś jednak, nie bardzo się zaaklimatyzował. Widać, że nie czuje się dobrze w stadzie. Gdyby nie jego przeszłość, wiek i relacje z Amorką to pewnie szukałabym mu domu. Na chwilę (za chwilę

) będzie lepiej bo wiosna wędruje i balkon powiększy kocie terytorium. Już teraz, moje morsy dzielnie morsują. Przy -1 st. C Drops zażyczył sobie balkonu. Po chwili dołączyła Amorka i Maciek. Jest po 14.30 a trzy koty złażą z balkonu tylko na żarcie

. Dziwne, dziwne ale ... wygodne

. Dla mnie i Mumcia

Tym razem - duża Dropsa.