FuterNiemyty pisze:W schronach nie budzi zdziwienia akcja oddawania psa/kota, bo nie pasuja do koloru nowego dywanu.
I pomyśleć, że właśnie z Wielkiej Brytanii pochodził Herriot

(urodzony w Szkocji, pracował w Górach Dale)
Sierra pisze:Mnie bardziej wkurza konkretną pańcia, regularnie płacząca, że jej ukochana kotka zniknęła. Znajduję tą kotkę na tyle często, że mam do kobiety już numer zapisany na stałe (zazwyczaj kotka absolutnie zadowolona z życia np. siedzi na murku 2 ulice od domu)

A propos grup facebookowych. Zaczęłam dodawać ogłoszenia (szykujcie się! będzie wątek promocyjny

) i natknęłam się na dwa zdumiewające. W jednym kobieta pisała, że ma kilkunastoletniego kota po dziadku i szuka mu domu, ale bardzo go kocha i w ogóle i szuka mu najlepszego domku, bo to taki wspaniały kot. I prosi, żeby nie komentować i inne takie. Krótko potem: "udało się znaleźć super domek! och, ach!". Z kontekstu wywnioskowałam, że żadnych wizyt PA nie było
Drugie to rodzina. Mieli dwa koty. Po kilkunastu latach jeden zmarł. Został drugi, który ma żałobę, więc szukają mu domu. Nie czytałam całego długiego ogłoszenia, ale z komentarzy wyszło mi, że gdzieś po drodze jest wzmianka o dziecku z alergią i niektórzy tłumaczyli rodzinę, że nie ma gwarancji, iż dziecko nie zareaguje na nowego kota, więc dokocenie jest złym pomysłem, bo co, jeśli będą musieli zwierzaka oddać i że w takim razie lepiej szukać tamtemu domu

Ja nie wiem, nie dociera, że w dzisiejszych czasach można od dobrego DT wziąć kupkę włosów upatrzonego kota na dokocenie i kłaść dziecku koło poduszki, żeby sprawdzić, czy nie będzie reakcji? Bo na spotkaniu przed adopcją objawy mogą się nie pokazać, ale kocyk tego danego kota (czy też taki, którym kota nacierano - też coś) dziecko może tulić przez kilka dni i łatwo się przekonać, co będzie. Pewnie, to nie to samo, co mieszkanie z kotem, ale tu nikt nie wykonał żadnego wysiłku. Jeden kot zmarł to drugi na wylocie
