Bardzo bym przestrzegała przed sformułowaniami typu "koty muszą zawsze/nie mogą nigdy"

.
A poza tym:
Bells pisze:
1. Koty powinny jeść w oddzielnych pomieszczeniach zawsze. Nawet jak się na co dzień lubią i nie wygląda jakby je to stresowało, jest to dla nich tak stresujące jak dla człowieka spanie z otwartymi drzwiami do domu albo jak jedzenie obok kogoś kto ciągle podbiera nam z talerza. Może nam się wydawać, że je to nie stresuje, ale koty świetnie ukrywają stres i to dlatego. Karmię koty w tym samym pomieszczeniu w odległości około 1m od siebie. Nie sądziłam, że to dla nich stres?
Nie muszą jeść w oddzielnych pomieszczeniach zawsze, ale każdy z nich powinien mieć możliwość spokojnego jedzenia bez świadomości, że blisko jest ten drugi. Koty, które na dworze upolują czy znajdą sobie coś do jedzenia raczej nie idą z tym do wspólnej stołówki dla kotów z całej okolicy. To, że są koty, które nawet w dziesiątkę jedzą bok w bok, znaczy zwykle tyle, że są po prostu bardzo głodne. Karmienie blisko siebie, gdy chcemy koty ze sobą zaprzyjaźnić jest bardzo niedobrym pomysłem, właśnie z wyżej wymienionych powodów + nam powinno zależeć na tym, aby koty umiały funkcjonować na jednej przestrzeni i być wobec siebie neutralne na zasadzie "wiem, że tam jest ten drugi kot, ale nie robi to na mnie wrażenia i nie muszę się tym niepokoić", a nie na tym, żeby czuły się zachęcone do zbliżania się do siebie. Gapienie się jednego kota w drugiego albo obserwowanie drugiego kota jest agresją i powinniśmy zawsze powstrzymywać koty przez obserwowaniem się. Tak szczerze, nie wydaje mi się to realne - zawsze jak jeden kot coś robi to drugi się zainteresuje. Nie wiem jak miałabym sprawić, żeby się nie patrzył.
Spoglądanie na siebie raz na jakiś czas nie jest agresją, ale wpatrywanie się w siebie już tak - to agresja bierna. I nie chodzi o to, że jeden kot spojrzy, co akurat robi drugi, bo to zupełnie co innego.
Koty powyżej 3-4 miesiąca życia NIGDY nie bawią się ze sobą. Jeśli dorosłe koty się ganiają, pacają itd. nawet bez syków, pazurów, warczenia czy uszu do tyłu itd. to to jest agresja i powinno się ją zawsze przerywać. Moje koty często się ganiają w tunelu, pod dywanikiem z dziurami, jeden goni drugiego i drugi pierwszego na zmianę, bawią się przez szpary w drzwiach łapkami - spokojnie, bez "widocznej" agresji. Czasem zdarzy się jakiś syk i wtedy drugi przerywa zabawę i reaguje, więc zawsze myślałam, że to po prostu zabawa.
Znów - nigdy nie mówmy nigdy
. Zabawa socjalna rzeczywiście po 4 miesiącu życia jest rzadsza, ale to nie znaczy, że zupełnie zanika. Są koty, które czują się w swoim towarzystwie na tyle dobrze, że bawią się w ten sposób nawet w dojrzałym wieku i co ciekawe, raczej częściej będą to 2 kocury, niż 2 kotki/kocur i kotka. Jeśli Twoje koty ganiają się na przemian, jeden nie zapędza drugiego w kąt i nie widać, żeby jednemu na zabawie zależało bardziej, niż drugiemu (tzn. ten drugi próbuje już się odsunąć, odejść, ale tamten ciągle na niego skacze itp.), to raczej nie musisz się martwić.
Wychodzi na to, że idealne relacje kotów to tacy "tolerujący się" współlokatorzy, którzy mogą jeśli chcą spać razem i się lizać i to na tyle, a tak to powinni się ignorować. Myślałam, że moje koty to przyjaciele - śpią czasem razem, bawią się jak napisałam wyżej, jedzą obok siebie, ale wdg tego to wygląda, jakby były śmiertelnymi wrogami jednak.
Jak to jest? Bo przyznam, że zgłupiałam.

Problem w tym, że my konflikt utożsamiamy często z latającym futrem i przelewem krwi, a koty tak długo, jak mają możliwość, takiego konfliktu będą się starały unikać. Za to są mistrzami we wzajemnym dyskretnym zastraszaniu się, które potrafi trwać całe lata. To, na czym zależy kotom zamieszkującym jedno terytorium to głównie unikanie konfliktów, a ono oznacza czasem właśnie ignorowanie się, czasem ostrzegawcze syknięcie (które jest sygnałem defensywnym, a nie objawem agresji), czasem dzielenie się przestrzenią w czasie ("ja śpię w sypialni w nocy i wtedy się tam nie zbliżaj, ale możesz spać tam w dzień, a ja będę w dzień drzemał na kanapie") itp. Nam się wydaje, że skoro przynieśliśmy do domu drugiego kota, to rezydent powinien być zachwycony, ale dlaczego miałoby tak być? Narzucamy mu obecność obcego osobnika, nie mając pojęcia, czy on takiego towarzystwa w ogóle potrzebuje. Dlatego moim zdaniem lepiej się cieszyć z tej kociej wzajemnej tolerancji, niż np. wyobrażać sobie, że jeden kot chodzący za drugim do kuwety robi to z sympatii (bo absolutnie tak nie jest).Tak czy owak punkty, o których wspomniałaś odnosiły się do konkretnej sytuacji kotów Twojej koleżanki i na pewno behawiorystka, która u niej była, bardzo dokładnie wyjaśniła, co ma na myśli, a w zaleceniach zawarła najważniejsze swoim zdaniem wnioski. To nie znaczy, że one w większości nie są uniwersalne, chociaż ja sama bym ich może w taki sposób nie formułowała, ale na pewno zawsze dodawałabym "tak, jednak to zależy od...." Każdy kot jest inny - ma inne kompetencje społeczne, inna jest wrażliwość jego układu nerwowego, inaczej wzmacniamy (świadomie lub nie) różne jego zachowania, inne są nasze interakcje z każdym z kotów - dlatego nie ma co porównywać sytuacji swoich kotów do tego, co się dzieje u koleżanki

.