Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lut 06, 2022 11:40 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Szkoda mi tej kotki, niektóre zwierzeta maja pecha, bo trafiaja do nieodpowiedzialnych ludzi. Co do partnera, który nie każe kotki sterylizowac, to szkoda słów, mogłabym dosadniej taka osobe okreslic, ale przemilcze.
Żadne niebo nie będzie niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.

Myszorek

 
Posty: 5100
Od: Czw sie 08, 2019 8:34

Post » Nie lut 06, 2022 11:47 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Na instagranowym koncie weterynarz też człowiek pojawiło się na story ostatnio takie zdjęcie, jak żywo ilustrujące opisywaną tu sytuację. Pozwolę sobie je tu zacytować :

Obrazek
https://ibb.co/rp4t79t

Fhranka

 
Posty: 496
Od: Czw lis 15, 2018 13:28
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lut 06, 2022 12:31 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Fhranka pisze:Na instagranowym koncie weterynarz też człowiek pojawiło się na story ostatnio takie zdjęcie, jak żywo ilustrujące opisywaną tu sytuację. Pozwolę sobie je tu zacytować :

Obrazek
https://ibb.co/rp4t79t

I wet w tym przypadku, z tego wątku, nie zalecił badań i usg?! To nie wie o skutkach ten tzw specjalista ?!
Jak nie wie to autorka miała wystarczająco informacji tutaj. O necie nie wspomnę. Gdzie aż się roi od publikacji.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56041
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Nie lut 06, 2022 12:51 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Widziałam "na żywo" ropomacicze, kiedy chodziłam do lecznicy, bo było tam coś w rodzaju przytuliska. Kotka ledwo przeżyła, była to operacja ratująca życie. A ilu kotek nie udało się uratować? :(
Jeżdżę do bezdomniaków. Jedna kotka jest wysterylizowana, dwie nie, bo nie dają się złapać. Różnica pomiędzy nimi jest ogromna. Lila ( po sterylce) grubiutka, szczęśliwa, żaden kocur jej nie molestuje, przychodzi na mizianki. Dwie pozostałe udręczone, zmęczone porodami, opieką nad kociakami, z których niewiele przeżywa. Z jakiego powodu? Nie mam pojęcia. Będę w siódmym niebie, kiedy wejdą do klatki-łapki i zostaną ciachnięte. Domowe nawet nigdy nie miały rujki, znam ją tylko z opisu.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56201
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Nie lut 06, 2022 13:09 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

https://www.facebook.com/alternatywa.zielonogorska/posts/2694931973876978/

Tu wyżej - kotka 7 miesięczna po JEDNORAZOWYM podaniu tabletki hormonalnej.
Zdrowa macica nie rodzącej kotki jest malutka, często wręcz trudna do zauważenia na usg.

https://poznajkota.pl/images/rozne/macica.jpg
Zdrowa macica z jajnikami.

Operowanie kotki z ropomaciczem to operacja bardzo wysokiego ryzyka - macica jest pełna ropy która przez długi czas zatruwa organizm toksynami (dobrze ukrwiona, w stanie zapalnym macica chłonie je jak gąbka do krwioobiegu), częstym powikłaniem ropomacicza (o ile uda się je zoperować zanim macica pęknie - bo często pierwszym widocznym objawem jest dopiero zapalenie otrzewnej po pęknięciu) jest uszkodzenie nerek, bo bardzo im to szkodzi.

Same przyjemności :(
Ostatnio edytowano Nie lut 06, 2022 13:12 przez Blue, łącznie edytowano 2 razy

Blue

 
Posty: 23940
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie lut 06, 2022 13:10 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

ASK@ pisze:
Fhranka pisze:Na instagranowym koncie weterynarz też człowiek pojawiło się na story ostatnio takie zdjęcie, jak żywo ilustrujące opisywaną tu sytuację. Pozwolę sobie je tu zacytować :

Obrazek
https://ibb.co/rp4t79t

I wet w tym przypadku, z tego wątku, nie zalecił badań i usg?! To nie wie o skutkach ten tzw specjalista ?!
Jak nie wie to autorka miała wystarczająco informacji tutaj. O necie nie wspomnę. Gdzie aż się roi od publikacji.

Wet od tego zdjęcia zrobił zabieg kotce, która do niego, a właściwie do niej (bo to lekarka) trafiła. A potem zrobiła zdjęcie i udostępniła je w celach edukacyjnych. By zobrazować opiekunom jak się może skończyć brak kastracji i podawanie zastrzyków hormonalnych.

Fhranka

 
Posty: 496
Od: Czw lis 15, 2018 13:28
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lut 06, 2022 13:44 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

dkp21 pisze:Zapewnił mnie, że jeśli antykoncepcja nie potrwa dłużej niż dwa lata, to nic groźnego nie powinno się zadziać,.

:201429
Może się zadziać. Może być nowotwór listwy mlecznej dający przerzuty do płuc albo mózgu.
To samo mogą zrobić też powtarzające się rujki.

dkp21 pisze: A potem delikatnie zasugerował, że jestem nadopiekuńcza.

Niech zgadnę: Twój weterynarz jest w średnim wieku albo krótko przed emeryturą?
Nie mam nic do wieku, bo są wybitni fachowcy wśród weterynarzy tej daty, ale jest też spore grono takich, którzy byli średni w młodości a dziś ich wiedza jest już całkowicie nieaktualna (vide weterynarz, która swoim klientom zamiast hamowania rui hormonami u kotki przeznaczonej do kastracji zaleca wypuszczenie jej do ogrodu, aby pokrył ją kocur, a potem kastrację aborcyjną. A FIV i FeLV*, z którymi z takim trudem walczą osoby zajmujące się kotami wolno żyjącymi? E tam! :201495 )

* - FIV i FeLV powinny być OBOWIĄZKOWO sprawdzone i u Twojej kotki, i u kocura, który ma kryć. PRZYNAJMNIEJ testem płytkowym i to w dniu krycia. Jeśli którykolwiek wyjdzie bodaj podejrzany, krycie NIE MOŻE SIĘ ODBYĆ! Obie te choroby są bardzo poważne! I nieuleczalne, jeśli już kot zachoruje.
Ponadto oba osobniki powinny mieć również zrobiony wymaz z pochwy i prącia i wysłany na PCR na chlamydie. Choroba uciążliwa do zwalczenia, chociaż możliwa do wyleczenia (min. 4 tygodnie antybiotyki, przy czym skuteczne są tylko dwa i często trzeba je łączyć ze sobą). Ludzie tym też się mogą zarazić. A jak złapie to kotka w czasie krycia, to powikłania dla kociąt będą nieciekawe.
Powinno się też zrobić PCR w kierunku herpesa i w kierunku calici. Parę lat temu do Polski przyszła zza granicy taka mutacja calici, która powoduje masowe umieranie kotów, szczególnie tych osłabionych (Twoja kotka jest osłabiona i będzie jeszcze bardziej, jeśli zajdzie w ciążę). Ma wysoką śmiertelność. To nie tylko nadżerki w pysku.
No i musisz się liczyć z tym, że w świecie pseudohodowli - a Ty rozmnażając kotkę bez rodowodu i biorąc kocura kryjącego co popadnie po pierwsze staniesz się pseudohodowcą (nieważne, jak bardzo nie chcesz w to wierzyć. Tak będzie i już), a po drugie wynajmiesz kocura wykorzystywanego do krycia w innych pseudohodowlach - dość często występuje rzęsistek. Kocur może Ci go przywlec. Z nim walka też jest długa, żmudna i droga. Nota bene był na forum wątek kotki z rodowodem, ale w sumie czegoś zabrakło w formalnościach, skrajnie wycieńczonej infekcją rzęsistka, w kacheksji, którą właścicielka też planowała rozmnożyć. Na szczęście dla kotki udało się wytłumaczyć ludziom, że tak zabiedzone zwierzę nawet po wyleczeniu i odkarmieniu nie wyda na świat zdrowych kociąt, bo tych strat z młodości nic nie odrobi. Kotkę po leczeniu wykastrowano.

dkp21 pisze:Czemu nie sterylka od razu? Nie mam na razie aż tyle kasy ;) Moja sytuacja finansowa poprawi się w okolicy maja-czerwca najprędzej.

Będę drobiazgowa, ale jak sytuacja finansowa ze stanu, w którym nie stać Cię na umiarkowanie tani zabieg (na tle na przykład operacji ortopedycznych) ma się poprawić do stanu, w którym wykupujesz krycie kocurem, odkładasz na cesarkę w środku nocy i karmisz liczny miot żarłocznych kociąt, i to w ciągu w raptem 4 miesiący? Spodziewasz się spadku? Bo mi to wygląda trochę tak, jakbyś poczytała o możliwych kosztach, przyjęła je do wiadomości, ale nie uwierzyła w nie do końca. Jakby gdzieś tam wewnętrznie coś Ci mówiło, że przecież nie będzie tak źle.


Co do wagi kotki.
Wydawałam minikotkę i mikrokotkę. Pierwsza to 2-3-letnia kotka złapana na kastrację, której prawidłowa waga oscyluje wokół 3,2 kg (jak waży więcej, to się robi nadmiernie otłuszczona). Druga to koteńka znaleziona, gdy miała 6-7 miesięcy i ważyła w tamtym momencie 1,68 kg. Wyglądała na kociaka w wieku 4 albo maksymalnie 5 miesięcy. Weterynarz też się dała oszukać, ale po sprawdzeniu uzębienia zrewidowała swoją ocenę wieku. U mnie kotka przytyła do wagi ok. 2 kg, potem znalazłam jej dom.
W czasie kastracji okazało się, że pierwsza miała już zmiany na jajnikach, u drugiej błona śluzowa macicy opuchnięta, trzon macicy trzykrotnie powiększony.
To jest prawdziwe oblicze rujek. Nie samo miauczenie, które słyszysz, ale zmiany we wnętrzu kota! A w każdym razie kota po przejściach - jak Twoja i jak dwie wspomniane przeze mnie kotki.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Nie lut 06, 2022 13:57 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Fhranka pisze:
ASK@ pisze:
Fhranka pisze:Na instagranowym koncie weterynarz też człowiek pojawiło się na story ostatnio takie zdjęcie, jak żywo ilustrujące opisywaną tu sytuację. Pozwolę sobie je tu zacytować :

Obrazek
https://ibb.co/rp4t79t

I wet w tym przypadku, z tego wątku, nie zalecił badań i usg?! To nie wie o skutkach ten tzw specjalista ?!
Jak nie wie to autorka miała wystarczająco informacji tutaj. O necie nie wspomnę. Gdzie aż się roi od publikacji.

Wet od tego zdjęcia zrobił zabieg kotce, która do niego, a właściwie do niej (bo to lekarka) trafiła. A potem zrobiła zdjęcie i udostępniła je w celach edukacyjnych. By zobrazować opiekunom jak się może skończyć brak kastracji i podawanie zastrzyków hormonalnych.

Nie ścisło się wyraziłam. Sorki. Chodzi mi o weta wspominanego na tym wątku, do którego łazi autorka.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56041
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Nie lut 06, 2022 14:30 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

ASK@ pisze:
Fhranka pisze:
ASK@ pisze:
Fhranka pisze:Na instagranowym koncie weterynarz też człowiek pojawiło się na story ostatnio takie zdjęcie, jak żywo ilustrujące opisywaną tu sytuację. Pozwolę sobie je tu zacytować :

Obrazek
https://ibb.co/rp4t79t

I wet w tym przypadku, z tego wątku, nie zalecił badań i usg?! To nie wie o skutkach ten tzw specjalista ?!
Jak nie wie to autorka miała wystarczająco informacji tutaj. O necie nie wspomnę. Gdzie aż się roi od publikacji.

Wet od tego zdjęcia zrobił zabieg kotce, która do niego, a właściwie do niej (bo to lekarka) trafiła. A potem zrobiła zdjęcie i udostępniła je w celach edukacyjnych. By zobrazować opiekunom jak się może skończyć brak kastracji i podawanie zastrzyków hormonalnych.

Nie ścisło się wyraziłam. Sorki. Chodzi mi o weta wspominanego na tym wątku, do którego łazi autorka.

Aa, już rozumiem :)

Fhranka

 
Posty: 496
Od: Czw lis 15, 2018 13:28
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 07, 2022 0:56 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Aha, jeśli twoja kotka nie ma papierów to jest w typie rasy, żaden porządny hodowca nie dopuści do niej swojego reproduktora. Więc kupisz krycie u pseuducha, którego kocur też jest jedynie w typie rasy, możliwe że z chowu wsobnego (czyli rozmnażania blisko spokrewnionych kotów, wszystko by był "rasowy" na pierwszy rzut oka, prawdopodobnie obciążonego genetycznie, raczej na pewno niezbyt zadbanego. Który może przekazać twojej kotce masę chorób, w zamian nie dając ci oczekiwanych kociaków.
Co do tego krycia nie musisz mi wierzyć na słowo (nie jestem hodowcą)- idź na podforum hodowców i się zapytaj. Albo użyj wyszukiwarki.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Pon lut 07, 2022 1:13 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Niestety, ale mam wrażenie, że argument o chowie wsobnym tutaj nic nie da... Nikt, dla kogo "chów wsobny" nie jest tylko pustym zwrotem, nie rozmnoży zwierzęcia bez udokumentowanego pochodzenia. Jeżeli pochodzenie jednego z rodziców jest nieznane to pochodzenie młodych też będzie nieznane. A na dodatek, ponieważ nikt ci nie udostępni porządnego kocura, ryzyko chowu wsobnego rośnie :strach: .
W wypadku psów i kotów rasowych fakt, że teoretyczny kocur byłby z Polski, a twoja kotka z Ukrainy to pikuś. Tylko u Romea (mojego kocura) w 4-pokoleniowym rodowodzie mamy: Rosję, Ukrainę, Bułgarię, Norwegię, Polskę i Szkocję :twisted: .

Nie wiem dlaczego przy rozmnażaniu krów, świni czy kur się o tym pamiętać, a przy psach czy kotach nagle przestaje to być ważne :roll: .

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Pon lut 07, 2022 2:46 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

To teraz trochę statystyk stąd:
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/24726694/
https://www.petmd.com/cat/conditions/re ... metra-cats
http://www.tigerhaven.org/reference/fil ... felids.pdf

To są duże, wieloośrodkowe badania, na setkach przypadków kocic. Wynika z nich, że ropomacicze dotyczyło wyłącznie kocic powyżej 5-tego roku życia (niektóre źródła mówią, że nawet powyżej 7-mego). To są artykuły naukowe, a nie historyjki na „insta” czy „fejsiku” (niestety jestem za stara na takie portale). Kazuistyka nigdy nie jest regułą.
Oczywiście, że nie zwalnia mnie to z odpowiedzialności i konieczności obserwacji kotki po zastrzyku hormonalnym. Statystki mówią, że posocznica z ropomacicza rozwija się średnio po 4-5 dniach objawów infekcyjnych (osłabienia apetytu osowiałości, zmiany zachowania, wycieku z dróg rodnych w przypadku odmiany „otwartej” choroby), więc ewentualny stan zagrożenia życia (Boże, uchowaj!) może być rozpoznany dużo wcześniej. Zwłaszcza, że moja kocica jest dość ruchliwa, rozrywkowa i dająca się we znaki, więc zmiana w jej zachowaniu byłaby bardzo wyraźna.
Z tego co przeczytałam, cykle rujowe faktycznie fizjologicznie trwają 14-21 dni u kocic domowych, stymulowanych światłem sztucznym, więc Milcia nie odbiega tu bardzo od statystyk i nie miała wcale tak częstej rui, vide: https://weterynarianews.pl/fizjologia-c ... -domowego/
I z tego co się dowiedziałam, bardziej szkodliwe wydają mi się dla kocicy 14-dniowe cykle bezowulacyjne z ciągłym rozrostem i opadaniem endometrium, bo wtedy jest ono bardziej narażone na infekcje, zwłaszcza że nie są chronione wtedy przez interleukiny przed patogenami – bo wtedy wyeliminowałyby też ewentualne plemniki. A 3-miesięczne hormonalne plateau, gwarantowane przez stały poziom progesteronu z iniekcji jest dla mnie bardziej bezpieczne, bo wtedy „nic się tam nie dzieje” – błona macicy pozostaje w spoczynku, bez nagłych zmian rozmiaru i ukrwienia, a co za tym idzie – z mniejszym ryzykiem na rozwój infekcji. Także – przedłużające się plateau nie jest zdrowe, nie jest fizjologią i predysponuje do infekcji, ale mówimy o stanie przewlekłym (wieloletnim), a nie jednorazowym zastrzyku.
Oczywiście najlepszą alternatywą jest wtedy całkowity brak macicy i przydatków (kastracja), ale to na razie nie wchodzi w grę.

Widzę, że wszystkich bardzo interesuje moja sytuacja finansowa, więc pochwalę się :)
Przez ostatnie pół roku zarabiałam bardzo mało pieniędzy, więc jestem zadłużona po pachy. Prośba do rodziny o pożyczkę 600 złotych na zabieg operacyjny nie wchodzi w grę, bo jestem im winna o wiele więcej. Kredyt przy obecnych stopach procentowych i inflacji byłby dla mnie morderstwem finansowym. Z resztą nikt mi go nie udzieli, bo moja działalność gospodarcza jest po ostatnim roku na głębokim minusie. Do wakacji będę pracować w systemie 17-sto lub 24-godzinnym za nazwijmy to, średnie pieniądze plus praca zdalna w mojej firmie. Od wakacji natomiast przechodzę wyłącznie na pracę zdalną i samozatrudnienie za o wiele lepsze pieniądze. Wtedy właśnie będę mogła poświęcić więcej czasu mojej koteczce i (wcześniej planowanej) ciąży, która obecnie jest wątpliwa, bo nie chcę jej narażać zdrowotnie. Na razie nie mogę sobie na to jeszcze pozwolić, a poza tym jestem lojalna wobec aktualnego pracodawcy i obiecałam, że do wakacji się z nim nie rozstanę, dopóki nie znajdzie nikogo na moje miejsce.

Mimo że mnie nie lubicie i uważacie za dręczyciela kotów, dziękuję Wam jeszcze raz za porady zdrowotne, dietetyczne i prokreacyjne dla mojej koteczki.
Zabieram się konkretnie za dietę Milki. Teraz jest dobry okres na wprowadzanie nowej karmy, bo apetyt jej się znacznie poprawił po tym zastrzyku.
Badania zaplanowałam na koniec tygodnia. Zacznę od ogólnego moczu, bo to można pobrać w domu. Potem poszukam jakiejś innej lecznicy do pobrania krwi, bo ta obecna jest wątpliwej jakości ;)

Dalej myślicie, że nic mi nie dało czytanie Waszych postów?
Dało bardzo dużo wiedzy na temat kociego zdrowia i podtrzymuję Waszą opinię, że pozbawienie kocicy rozrodu jest najzdrowszym rozwiązaniem w sytuacji domowej. Niech pierwsza rzuci kamień, która nigdy nie brała tabletek antykoncepcyjnych! Ja brałam i to przez długi czas. Nic mi nie jest. Czy będzie? Nie wiem, czas pokaże, na pewno jestem już przez to w innej „grupie ryzyka” raka piersi i raka (bodajże) szyjki macicy.
Czy Milka będzie zdrowa? Daj Boże. I daj też Waszym Kocim Cudom, bo na pewno są o wiele bardziej zaopiekowane i szczęśliwsze niż moje, tak bardzo przeze mnie krzywdzone i udręczone zastrzykami i Gourmetami :D

Zapadła mi w głowę zwłaszcza jedna z Waszych sugestii. Jeśli Milka jednak nie powinna mieć dzieci z różnych względów czy to zdrowotnych czy finansowych czy organizacyjnych, to może powinna mieć kocią towarzyszkę lub towarzysza? (to już na pewno po zabiegu) Bardzo podoba mi się ta idea, bo cóż może być bardziej większym szczęściem niż Kocie Szczęście w domu? Dwa Kocie Szczęścia!

dkp21

 
Posty: 22
Od: Czw lut 03, 2022 11:55

Post » Pon lut 07, 2022 7:25 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

dkp21 pisze:Mimo że mnie nie lubicie i uważacie za dręczyciela kotów

To nie tak. Wszyscy cierpliwie starali się Cię przekonać, że robisz źle, co wynika z braku doświadczenia. To forum kocie, każdemu zależy na dobru kota, a w konsekwencji i Twoim.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56201
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon lut 07, 2022 8:41 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

To nie jest tak, że ciebie nie lubimy... To jest tak, że dziewczyny tłumaczyły ci z jakich konkretnie powodów zdrowotnych trzebaby Przynajmniej podstawową morfologię zrobić przed antykoncepcją, a ty radośnie to olałaś, "bo wet powiedział".

Uwierz mi, takiej Blue, ASK@ czy Stomachari to typowy wet może co najwyżej buty czyścić :roll: . Dziewczyny mają niesamowitą wiedzę, zdobywaną przez dziesięciolecia pomagania bezdomnym kotom.

Do tego przyszłaś na forum miłośników, którzy zbyt dużo cierpienia widzieli, żeby popierać rozmnażanie w ciemno... A próbujesz domagać się poklasku dla swoich planów (przestań udawać, że je dopiero rozważasz :roll: . Nawet ja w to nie wierzę, a z natury wierzę każdemu :roll: ), które są sprzeczne z tym, w co wierzymy...

Po za tym to twój pierwszy kot, mam rację? Koty są mistrzami w ukrywaniu złego samopoczucia. Jeżeli to faktycznie Bengal, to zwykły kot domowy jej do pięt nie dorasta :strach: . U takiego kota różnica w zachowaniu może polegać na "bawi się 3 minuty krócej niż zwykle". Już raczej polegaj na zmianie apetytu :roll: .

Po za tym nie wiem co moje hormony mają do twojej kotki. Ja mam gębę i rozum, jak będzie mnie brzuch boleć to sama potuptam do lekarza i będę tak długo jęczeć, aż mnie zbada. Po za tym akurat ludzie są dość odporni na ropomacicze.

Ps. Aż mnie to zaciekawiło... W jakiej ty branży robisz, że z miejsca będziesz mieć środki na rozmnożenie i spłatę wcześniejszych długów 8O ? Tak całkiem poważnie, jeżeli zrobisz badania to będzie to dość spora kwota. Ja po dwóch latach na własną rękę aż takich luksusów nie mam i mnie zazdrość zżera :placz:

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Pon lut 07, 2022 11:15 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Tylko kota żal... :placz:
Biedna kotka trafiła z "deszczu pod rynnę".

Jeśli o minie chodzi jestem szczera; nie lubię Cię i to bardzo.

Jesteś egoistką i myślisz tylko o sobie.:evil:
Możesz pisać co chcesz, że kochasz swoją kotkę ale miłość to odpowiedzialność.
Jeśli się kogoś kocha to pragnie się jego dobra.
Twoje postepowanie temu przeczy.

Mam takie nieodparte wrażenie, że masz ochotę na nowy, dochodowy biznes, tak sobie to wymyśliłaś.
Założyłaś wątek żeby uzyskać informacje od doświadczonych osób,
żebyś wiedziała co mówić potencjalnym nabywcom by w ich oczach być bardziej wiarygodną
Stąd chęć wykonywania tych badań "rodowodowych".
Tak sobie zaplanowałaś, że się odkujesz się, odbijesz od dna jak zaczniesz sprzedawać kocięta :placz:
Pamiętaj karma wraca.

makrzy

 
Posty: 1054
Od: Sob sie 04, 2018 14:23
Lokalizacja: śląsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510, miau333, puszatek i 108 gości