Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lut 05, 2022 6:43 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Dalej podtrzymuję zdanie ,że kocica winna iść pod nóż kastracyjny a nie szykować się do porodu!!! Kotkę wątpliwą zdrowotnie i z szemraną przeszłością chcesz rozmnażać?!
Cóż to za brednie o uszczęśliwianiu kota macierzyństwem?! U zwierząt to instynkt a nie potrzeba. To ty jako właścicielka chcesz mieć małe kuleczki, które już podobno mają domy zaklepane.
Zapytam więc, czy te tzw domy poczekają około roku (zapłodnienie w wakacje ,ponad 60 dni ciąży, minimum 14 tygodni z matką- jeśli wszystko będzie ok bo mogą chorować i przeciągnie się) ? I mimo przeciwności/zmiany losu jakie przez ten czas "domy" mogą spotkać, podtrzymają swoje chęci ? Czy tzw DOMY wezmą KAŻDEGO kota jaki przyjdzie na świat? Jeśli urodzą się kundelki to oczywiście z radością je przyjmą? Czy jak urodzi się w typie rasy ale z paskudnym charakterem to zacisną zęby i będą miesiącami z kotem pracować? Jeśli kotka jest słaba i u maluchów z czasem wyjdą problemy zdrowotne odziedziczone od niej, to i tak je wezmą? Nie przestraszą się wydatków, tylko z chęcią wywalą grube setki? Masz to na papierze by udowodnić w przyszłości ich słowa? Bo ja jestem pewna ,że tzw domy oczekują klona twojej kocicy (olewając jej zdrowie) i będą miały gdzieś maluszki, które nie spełnią ich oczekiwań. Jesteś tego świadoma mam nadzieję czy liczysz na cud pięknych, bezproblemowych urodzin?!
Takie "odrzuty" odławiam na swoim podwórku. Gdy piękny maluch w typie rasy jest wywalany w miejsce dokarmiania kotów wolno bytujących. W domu okazuje się ,że siedzi w nim morderca lub wysoce lękliwe dziecko, nad którym trzeba długimi tygodniami pracować. Jestem pewna, że "nie zszedł" taki futer z zyskiem tylko generował koszty. Więc ludzki pan, nie topi je w rzece czy wywozi do lasu. On im darowuje wolność na najbliższym osiedlu gdzie nie dają sobie rady i często umierają.
Jeśli trafi ci się taki rodzynek/rodzynki to oczywiście zostają u ciebie i dbasz o nie jak o swoje. Tak to widzę.
Jeszcze jedno zdanie. Proszę zmień weta. Bo wet co nie ordynuje badań kotu z problemami jest konowałem. Do kowala można w takim razie pójść. Efekt ten sam. Ona już winna być przebadana dawno. I dawno wykastrowana. Ty nie musisz się znać ale jeśli on jest 'specjalistą" to chyba powinien wiedzieć.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56042
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Sob lut 05, 2022 15:08 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

ASK@ :ok:
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Sob lut 05, 2022 16:42 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Dziękuję za informacje o jedzeniu, muszę coś poprawić zdecydowanie! Myślałam o przejściu na BARF, bo innych karm (tych z „wyższej” półki) Milcia nie chce jeść i wydawałam tylko niepotrzebnie pieniądze. W sumie ostatecznie to może potrzebnie, bo te super-karmy, którymi księżniczka wzgardziła, trafiły do fundacji dla kotków.

Pisałam o problemach „emocjonalnych”.

Milcia jest bardzo lękliwa. Gdy otwieram worek na śmieci w kuchni, ucieka z podkulonym ogonem (stąd pomyślałam, że może kiedyś ktoś ją porwał i wywiózł w takim worku?). Poza tym nie lubi innych ludzi poza domownikami (ja i mój partner). Chowa się w sypialni i czeka na rozwój sytuacji. Potem już sama wychodzi, przechadza się, węszy, ale wystarczy jakiś gwałtowny ruch gościa i znowu ucieka. Koty mojej teściowej są bardziej towarzyskie. Może to kwestia wychowania – w końcu Milcia od młodości przebywała prawie wyłącznie w naszym towarzystwie. Z racji pandemii poza najbliższą rodziną nie odwiedzało nas w ostatnim czasie wiele osób.
Czasami w trakcie zabawy bywa też agresywna – mocno gryzie i drapie (do krwi), puszy się, staje „bokiem”. Tak jakby „zapominała się”, że to tylko zabawa. Może to też bengalski charakter? Nie ukrywam, że jest w tym dużo mojej winy, bo nie powinnam się z nią bawić ręką, tylko samymi zabawkami, ale mnie też czasami ponosi w zabawie :D Nie jest to aż taki duży problem, bo udało mi się ją nauczyć „odstępowania od agresji”. Pokazuje jej gest ręki opuszczonej w dół, mówię „ręka w dół” i przestaje wtedy atakować. Odwraca się, siada, zamiata ogonem, burczy pod nosem, ale nie atakuje.

A konkluzja co do rozmnażania.

Naprawdę dałyście mi do myślenia odnośnie tej ciąży. Już nie jestem taka pewna, czy się na to zdecyduję. Przede wszystkim przemawia do mnie argument zdrowotny – czy Milcia da sobie radę z ciążą i porodem, czy jakoś ogarnie te dzieciaki, skoro sama lekko nie miała? Muszę ją przede wszystkim przebadać – stan kośćca (ryzyko niedorozwoju w związku z krótkim karmieniem przez matkę), stan metaboliczny (Sierra wspomniała o cukrzycy – zaniepokoiło mnie to), stan narządów wewnętrznych też oczywiście.

Byłyśmy wczoraj u weterynarza. Zapewnił mnie, że jeśli antykoncepcja nie potrwa dłużej niż dwa lata, to nic groźnego nie powinno się zadziać, zwłaszcza, że w planie jest kastracja/sterylizacja. Takie same informacje były też w ulotce leku, więc… zaufałam. Zrobił jej zastrzyk z progesteronu o przedłużonym uwalnianiu. Nawet go nie poczuła. Więcej stresu przeżyła w związku z samą podróżą samochodem (nie lubi tego, jak większość kotów podobno) niż z samą wizytą w gabinecie.
Chyba jednak zmienię weterynarza, bo kiedy wspomniałam o badaniach krwi lub moczu, to powiedział, że jeśli nie ma żadnych objawów, to tylko niepotrzebnie będę stresować kota. A potem delikatnie zasugerował, że jestem nadopiekuńcza. Trochę mi się głupio zrobiło… Sama miałam kiedyś pomysł, żeby raz w roku robić jej badanie (chociażby) moczu, bo pobranie jest nieinwazyjne (widziałam takie zestawy do pobrania moczu z silikonowymi kuleczkami, które umieszcza się w kuwecie), a nerki wszystkie koteczki mają osłabione z racji diety wysokobiałkowej.

Zdecydowałam się na zastrzyk wyłącznie dlatego, że te ruje za każdym razem przybierają na intensywności i „głośności”. Boję się, że sąsiedzi w końcu stracą cierpliwość, bo Milka niestety nie ma zegarka i jej ulubiona pora do "przyzywania kocura" to 3:00 nad ranem, a większość ludzi w moim bloku o tej porze chciałaby jednak spać, a nie słuchać kocich treli co 2 tygodnie przez 5-6 dni. No i męczy się dziewczyna.

Czemu nie sterylka od razu? Nie mam na razie aż tyle kasy ;) Moja sytuacja finansowa poprawi się w okolicy maja-czerwca najprędzej. Poza tym chcę jeszcze pogadać z rodziną i z tymi wszystkimi pseudo-ekspertami, którzy mnie tak namawiali na tą ciążę i skonfrontować ich z Waszymi argumentami, które sama uważam za przekonujące. Ciekawe, jak się obronią ;)
Decyzję o ewentualnej kociej prokreacji zawieszam. Do czasu uzyskania większej informacji na temat stanu zdrowia Milci. No i poczytam trochę na ten temat tu na forum.
No i na samym końcu pozostaje kwestia przekonania mojego partnera, bo on uważa, że kastracja lub sterylizacja jest tożsama z okaleczaniem zwierzęcia. Ostatecznie oczywiście stanie na moim, że Milka będzie poddana operacji (lepiej prędzej niż później), bo to ja podejmuję decyzje w jej sprawie, zwłaszcza związane ze zdrowiem i finalnie nie będzie miał nic do gadania. Natomiast jest to kwestia sporna między nami.

Milka po zastrzyku czuje się dobrze. Zachowuje się tak samo jak przed nim, jak już opadł stres związany z podróżą. Miałam cichą nadzieję, że może się trochę uspokoi i będzie mniej wokalizować i mniej psocić :D (żartuję) Wydaje mi się, że ma większy apetyt, ale może to przejściowe. Chociaż to też byłoby wskazane, skoro zamierzam zmienić jej dietę.

Jeszcze raz dziękuję za Wasze opinie i bardzo cenne porady.
Bardzo miło czyta się mądrych ludzi, którzy opierają swoje zdanie o argumenty, a nie o przekonania, które każdy może mieć swoje.

dkp21

 
Posty: 22
Od: Czw lut 03, 2022 11:55

Post » Sob lut 05, 2022 17:16 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Jeśli chodzi o nie jedzenie zdrowych karm, to u kotów, które wczesniej jadły nisikej albo średniej jakości karmy albo podbierały coś od ludzi, to to normalka. Przyzwyczajenie trwa tygodnie, jeśli nie miesiące - ale warto. Trzeba dawać zdrową karmę pól na pół z wcześniej lubianą, albo wkładać smaczki itd i stopniowo zmniejszać ilość dodatków a zwiększać zdrowej karmy. To tak jakby się oczekiwało, że dziecko karmione chipsami, czekoladkami, kfc i mcdonaldem doceni nagłą zmianę na zdrową kuchnię bez nadmiaru soli, bez cukru i z duża ilością szpinaku, brokułek i innych warzyw. Większość kotów da się przekonać z czasem. Moja kotka w hodowli była karmiona Shebą z cukrem i zbożem, ale teraz bez problemu je dobre puszki. BARF jest lepszy i w sumie tańszy, ale też wymaga wiedzy i czasu więcej.

A co do badan krwi/moczu/kału to uważam że każdy, nawet całkiem zdrowy kot, powinien mieć coroczne regularne badania, a jeśli jest starszy niż te 7-8 lat to i co pół roku. Jak u ludzi - lepiej wykryć coś od razu niż jak już są objawy. Jak są objawy często potrafi być już za późno. To samo powinien ci powiedzieć porządny weterynarz. A o porządnego weta bywa ciężko, mi się udało znaleźć po 4-5 nieudanych na początku i jestem bardzo zadowolona. Ale łatwo nie było. Jest sporo wetów ze starymi przekonaniami albo nastawionych na kasę albo nastawionych na zadowolenie właściciela a niekoniecznie dobro zwierzęcia.

Bells

 
Posty: 104
Od: Wto lis 23, 2021 23:44

Post » Sob lut 05, 2022 17:54 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Super, że się zastanawiasz, rozważasz racje, przyjmujesz argumenty. Tak, jak już ktoś tu napisał - jeśli chcesz, żeby kotka po kastracji rozwijała się w bardziej naturalnym środowisku, to spraw jej drugiego kota lub kotkę. Taki drugi kot w domu to atrakcja na wiele lat - wspólne zabawy, wspólne spanie i w ogóle rzeczy, jakich człowiek nie jest w stanie kotu dostarczyć. To trochę tak jakby człowiek został adoptowany przez rodzinę hipopotamów. Byłyby dla niego dobre, opiekowałyby się nim, ale czy nie chciałby mieć przy sobie drugiego czlowieka?

W przypadku Twojej kotki może być jednak problem w tym, że ona tak wcześnie została zabrana od kociej rodziny i mogła się nie nauczyć kociego języka. Może w jej przypadku najlepiej byłoby adoptować małego kociaka? Oczywiscie wszystko po kastracji.
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=220448
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 70002
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob lut 05, 2022 18:10 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

O BARF najlepiej poczytać tutaj

https://www.barfnyswiat.org
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14044
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob lut 05, 2022 18:48 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Na barfny świat szczerze zapraszam :mrgreen: .

Po za tym naprawdę mogła byś już wstawić zdjęcie bohaterki wątku :wink:

Sierra

 
Posty: 6297
Od: Sob cze 13, 2020 22:51

Post » Sob lut 05, 2022 18:52 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Zapewnił mnie, że jeśli antykoncepcja nie potrwa dłużej niż dwa lata, to nic groźnego nie powinno się zadziać, zwłaszcza, że w planie jest kastracja/sterylizacja.

Pobożne życzenie. :(
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 24829
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Sob lut 05, 2022 19:35 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

ana pisze:
Zapewnił mnie, że jeśli antykoncepcja nie potrwa dłużej niż dwa lata, to nic groźnego nie powinno się zadziać, zwłaszcza, że w planie jest kastracja/sterylizacja.

Pobożne życzenie. :(

Amen
Trzeba się liczyć z ropomaciczem. Nawet po jednym zastrzyku. Tym bardziej to prawdopodobne, bo kotka miała ciągłe rujki. Dziwię się, że nie zrobiłaś jej badań przed zastrzykiem. Usg też by się zdało celem sprawdzenia czy narządy rodne są ok. Bo mogły nie być a koci do walono hormony. To wet powinien zlecić.
Wyciszenie może trwać nawet 2-3 miesiące. Czym dłużej kot rujkuje i czym starszy tym dłużej trwa wyciszenie. Przez ten czas uważnie się jej przyglądaj bo w każdej chwili może załamać się zdrowotnie. Nie bagatelizuj objawów bo ropomacicze bywa podstępne.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56042
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Sob lut 05, 2022 21:24 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Mam niejasne wrazenie, ze wet calkiem niezle steruje w swoja strone, chcac zadowolic czlowieka, a niekoniecznie dzialac dla dobra kota.
Jesli sie cos zadzieje po zastrzyku, przyjdziesz do niego, jesli nic sie nie zadzieje i padnie decyzja o kryciu, to z ciaza, porodem i odchowaniem kociat przyjdziesz do niego, jesli w gre bedzie wchodzila sterylka, tez przyjdziesz.
Jesli w wyniku zaniedban, chocby braku badan, wyjda komplikacje, klient tez wroci.
Za kazdym razem wet bedzie wygrany, przywiaze do siebie klienta na dluzej.
Szczerze, zupelnie nie rozumiem decyzji o zastrzyku, pomimo tlumaczen i wskazowek, pomimo podpowiedzi o tabletkach, ktore maja takie same dzialanie, a w razie czego latwiej kontrolowac uzycie.

Brak srodkow na sterylke jest dosc dziwnym argumentem. Ok.200 zl mozna pozyczyc po rodzinie i znajomych, mozna rozlozyc na raty, mozna skorzystac z karty kredytowej, mozliwosci duzo.

FuterNiemyty

 
Posty: 4942
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Sob lut 05, 2022 21:38 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Szkoda że mimo wszystko, mimo tej całej naszej pisaniny podałaś jej zastrzyk i to bez badań krwi :(
Byłaś już w gabinecie z kotką i po tym wszystkim co pisałyśmy dałaś się wetowi przekonać że badania (pierwsze w życiu! u kotki po takich przejściach!) są niepotrzebne bo to stresowanie kotki? Większe niż podanie blokady hormonalnej? Tu nie mial wątpliwości?
Nie zmierzył jej choćby glukozy (to kilka sekund, nakłucie ucha i wynik jest od razu) choć zastrzyk który jej podał sam z siebie zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy?
Już o usg nie mówię. Tym bardziej że kotka od roku ma prawie nieustanne silne ruje.

Nie stać Cię obecnie na kastrację - a nadal rozważasz w wakacje reproduktora, ciążę, koszta ewentualnej cesarki i całościowej opieki weterynaryjnej, koszta opieki nad ciężarną kotką, nad kociakami, odrobaczanie, szczepienie? Rozumiem że wtedy sytuacja finansowa Ci się poprawi - ale aż tak?
Cóż, pozostaje mi mieć choć nadzieję że bierzesz to wszystko pod uwagę a nie wychodzisz z założenia: jakoś to będzie.
Pomijając wszystko o czym pisałyśmy - u kotki lękowej? :roll:

Ogólnie nie rozumiem - pozostaje mi mieć nadzieję że sprawę przemyślisz i nie zrobisz tej kotce krzywdy, nie sprowadzisz też na świat kolejnych kociaków które będą miały wszelkie szanse na to by po chwili budzenia zachwytów jakie to są z nich śliczne kluseczki - wyrosnąć na koty trudne, niechciane, niekoniecznie nawet oczekiwanej urody. O ile oczywiście kotka nie zapłaci wysokiej ceny za tą zupełnie niepotrzebna ciążę.
Trzymam kciuki.

Dla dokładniejszej informacji, koty bengalskie są szczególnie zagrożone pewnymi chorobami, przed nawet cieniem myślenia o rozmnażaniu, należy wykluczyć te choroby lub ich nosicielstwo u rodziców: niedobór kinazy pirogronianowej, postępujący zanik siatkówki oraz HCM.

Blue

 
Posty: 23940
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Sob lut 05, 2022 22:28 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

W zasadzie napisano już wszystko, ale jednak dodam swoje. Przyszła kiedyś taka małogabarytowa bida w wysokiej ciąży do moich rodziców na podwórko. Wielki balon brzucha na wyginających się pod jego ciężarem nóżkach jak patyczki. Prawie nie była w stanie chodzić. Szans na to że urodzi samodzielnie raczej nie widziałam, że jak urodzi to da radę odkarmić - tym bardziej nie. Serio chcesz swojej zafundować taką "przyjemność"?

Jeśli chodzi o zaufanie do wiedzy eksperckiej, to niektóre z osób które Ci odpisywały dotąd siedzą po uszy w kocim nieszczęściu i mają duże doświadczenie, albo są forumowymi ekspertami medycznymi, z wiedzą większą od niejednego weterynarza. Bardziej warto słuchać rad takich ludzi niż "ekspertów" z jednym kotem czy miotem. I podstawowa różnica: nikt z forumowiczów nie ma ŻADNEGO interesu w doradzaniu poza dobrem kota. W odróżnieniu od osób którym określone rady mogą dać określone korzyści.

Brutalnie mówiąc: weterynarze dzielą się na takich którzy bardziej kochają zwierzęta niż własny portfel, i na takich którzy mają odwrotnie. I nie chodzi o to że wet ma pracować za darmo, bo po to pracuje żeby zarobić na życie - tylko co wybierze mając do dyspozycji dwa sposoby działania, oba dopuszczalne medycznie i w danym przypadku wykonalne, przy czym jedno mniej dochodowe dla lekarza ale lepsze dla zwierzęcia, a drugie przeciwnie. Jeżeli dobrze rozumiem z Twojego opisu, że wet wspólnie z Tobą pozwalał się tej biednej kotce męczyć pozwalając na ciągłe ruje (wspólnie - tzn. lekarz akceptował sytuację i nie próbował jej przeciwdziałać - bo możliwe też że próbował ale nie miał możliwości zrobienia czegokolwiek z powodu Twojego oporu, nie wiem) - to jest z tych drugich. Jeśli proponował Ci zastrzyk hormonalny jako rozwiązanie najlepsze (chyba że proponował Ci dla dobra kotki, próbując ją ratować przed rujami, bo Ci nie wierzył że zadbasz o podawanie tabletek, nie wiem) - to jest z tych drugich. Jeśli znał kota i historię kota i nie odradzał Ci planów rozrodczych - to jest z tych drugich. Bo pakując kotkę w hormony i ciążę macie (i Ty i on) prawie jak w banku, że zapłacisz mu za: zastrzyk, opiekę przedporodową, prawdopodobnie cesarkę, opiekę nad kociakami albo przynajmniej uśpienie kociaków, normalną sterylizację albo zamiast niej operację z powodu ropomacicza plus leczenie skutków ropomacicza, a następnie usuwanie listwy mlecznej - jednej a potem może drugiej - z powodu nowotworów. W przypadku sterylizacji zapłacisz (zapłaciłabyś, bo już częściowo jest po ptokach) tylko za sterylizację. Za jedną operację zamiast trzech-czterech. A kotka nie nacierpiałaby się dla Twojego kaprysu i weciego dobra.

A ulotki ulotkami, słowo weta słowem weta - od ginekologa też możesz usłyszeć że antykoncepcja hormonalna absolutnie nie zwiększa ryzyka raka piersi (to z doświadczenia), od onkologa wprost przeciwnie (to z literatury). Każdy organizm jest inny i gwarancji że coś, co jest częstym, znanym, możliwym skutkiem danego działania medycznego, na pewno się nie wydarzy albo nie wydarzy do momentu X, nie da NIKT.

Podawanie zastrzyków hormonalnych wiele lat temu przerobiłam (nie mieliśmy wiedzy, wydawało nam się że zastrzyki to lepiej dla kotki niż operacja) - obie tak prowadzone kotki zaliczyły ropomacicze i nowotwory listwy mlecznej.

Założę się o co kto chce, że moi obecni weci próbowaliby najbogatszemu nawet klientowi wytłumaczyć że szkoda kota, i że skutki zdrowotne dla kota z dużym prawdopodobieństwem będą takie jak wyżej. Że klient przynajmniej WIEDZIAŁBY że sterylizacja przed pierwszą rują bardzo zmniejsza ryzyko nowotworów listwy mlecznej. Że dostałby propozycję ewentualnego wygaszenia rui kilkoma tabletkami i zabiegu jak najprędzej. Że nikt by mi złego słowa nie powiedział gdybym chciała zrobić chudej znajdzie badania krwi, w szczególności testy na FelV i FIV, a już w przypadku "pseudohodowlanego" kota szczególnie. Żadna z tych chorób nie musi TERAZ dawać objawów. A jeśli - jak rozumiem - u Ciebie nic z powyższego nie zaszło, jeśli wet twierdzi, że chudego kota z niewiadomo jaką przeszłością NIE POWINNAŚ badać...... :201422

Edit: pisałam równocześnie z postem Futer, częściowo to co ona. Ale jednak zostawię.
Kicia ? - 09'96 ['] Czarnulka 1.06.97 - 24.12.08 ['] Myszka 26.05.96 - 4.06.11 ['] Mrówcia 05/06'13-13.03.16 ['] Szarusia Agatka ? - 7.02.18 ['] Kicia Liza 04/05'2000 - 29.05.18 ['] Pusia ~'2006/2007? -11.10.22 ['] Bercia ~11'2013 - 25.01.25 ['] Chudzina Mechatka ~2016 - 15.02.2025 ['] Misiu ~05'2012 - 9.06.2025
Taki mały kot; taki wielki brak......

włóczka

 
Posty: 1454
Od: Sob kwi 25, 2009 16:43
Lokalizacja: miasto prządek / miasto zalewajki ;-)

Post » Nie lut 06, 2022 0:01 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Fiona była sterylizowana po 2giej rujce, w wieku pół roku - ponieważ trzeba było wyciszyć dostała provere. Przy zabiegu były już zmiany w macicy.
Nie ryzykuj, sterylizuj jak najszybciej - u weta, który zrobi kotu badania przed zabiegiem, a nie będzie frontem do klienta a zadkiem do dobra pacjenta. Bo tak tu masz ewidentnie.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Nie lut 06, 2022 7:14 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Czy ktoś miał nadzieję, że rzeczowe argumenty przemówią do autorki? Bo ja nie. Ten wątek nie stał się wyjątkiem w morzu podobnych jakie powstały na miau. Autorka zrobiła to co zamierzała zrobić. I prawdopodobnie jednak rozmnoży kotkę.
Uważam, że wątek nie został założony by czytać to co zostało tutaj napisane. A więc protest przeciwko rozmnażaniu kotów nie hodowlanych i z problemami. W koszu umysłu wylądowały wszystkie argumenty i rady. Bo nie potrzebne jej były argumentacje poparte doświadczeniem, wiedzą... Myślę, że oczekiwała rad innego typu i głaskania po główce. Dostała zupełnie coś innego .
I co? Miast zbadać kota najszybciej jak można. Ponoć tak kochanego. Pobiegła zrobić zastrzyk.
Mnie by spać nie dał lęk o moje zwierze po przeczytaniu wszystkiego napisanego tutaj. Już bym siedziała u weta. Już krew byłaby w labie. A usg i echo umówione. Ale ona nie zrobiła tego. Nic nie zrobiła! Nie przeczytała nawet w necie o sprawach tutaj pisanych. A artykułów jest od cholery. Skarbnica wiedzy.
Tylko co uczyniła ? Przeczytała sobie jedną ulotkę i bezmyślnie zaaplikowała kotu groźny zastrzyk. Słabemu i lichemu kotu! Który nigdy nie był badany i tak naprawdę nie wiadomo co w nim siedzi.
Partner nie chce kastracji bo to krzywda dla kota. Zapytam więc czy zaniedbanie zdrowotne jakie zafundowałaś kotce to nie czynienie mu krzywdy?
Możesz, przy takim podejściu, nie mieć co kastrowac bo mała zejdzie z tego świata w cierpieniu.
Proszę sobie darować komentarze, że jestem brutalna. Ktoś musi. Jak widać "miłe" argumenty nie działają. Przez takich ludzi, takie myślenie... my zajmujący się porzuconymi kotami, mamy co robić.
Powinnaś się wstydzić. Nie tak postępują kochający opiekunowie. Nawet cień refleksji, strachu, przemyśleń nie spłynął na ciebie. Poszłaś po najmniejszej linii oporu. Nie patrząc na dobro kota.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56042
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Nie lut 06, 2022 10:45 Re: Kotka, a zastrzyk antykoncepcyjny

Dopiszę jeszcze kilka słów o forsie. Pozwolę sobie na to.
Kochana autorko, my też jej nie mamy! Nie myśl, że na niej śpimy i bez problemu wyciągamy spod poduszki kolejne setki. Zapożyczamy się, wisimy u weta, rozkładamy na raty zobowiązania... Żebrzemy. Wszystko po to by kota ratować. Często nie swego tylko podrzucona znajdę w ciężkim stanie. Wszystko po to byleby zdążyć przed śmiercią, kalectwem... Dopóki życie się tli i jest nadzieja.
Nasi weci ufają nam bo widzą, że nam zależy. Nasi weci idą nam na rękę z płatnościami bo wiedzą, że w bliskiej (lub częściej dalszej) przyszłości zwrócimy. No, kiedyś zwrócimy. :mrgreen:
Chodzisz do tego samego konowała od dawna. Sorki, trudno nazwać go wetem z prawdziwego zdarzenia czytając twój wątek. Mogłaś poprosić go o rozłożenie płatności za kastrację, badania...na raty. Dla dobra kota. Tylko czy jemu, Wam na tym dobru zależy?!
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56042
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510 i 98 gości