Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
iza71koty pisze:Tak czytałam dzisiaj ten wątek.Dzwoniłam - bo nie pamiętam - ale gabinet mają tylko do 16.00.Mogę jutro zapytać.Na pewno rana u Hardego była dużo większa szarpana i głęboka.On miał wyrwany mięsień i skórę.Też nie było co zbierać i zaszywać.Na pewno dostał steryd encorton, jakiś lek przeciwbólowy- który podawał przez kilka dni w zastrzyku. Lekarka kazała kilka razy dziennie przemywać jodyną - żeby nawadniać tkankę i powodować krwawienie.To podobno przyśpiesza gojenie i ziarnowanie tkanki.I jakiś preparat odbudowujący - którym pryskałam też 3 razy dziennie.Trwało to długo ale prawie śladu nie ma.
Blue pisze:A cukrzycy? Miał przed operacją badania krwi i nie ma wysokiej glukozy? Rana rozlazła się paskudnie, z tego co piszesz nie krwawiła w tym momencie, wygląda jakby w ogóle zrostu nie było.
Jak wykluczaliście FeLV?
FIV też?
Tak czy owak - zostawienie kota z taką raną bez zabezpieczenia jej przed kocim językiem, na którym są ostre "tarczki" ułatwiające ;pielęgnację sierści i masa beztlenowców, tym bardziej u kota w tym wieku, z zapewne kamieniem tu i ówdzie na zębach - uważam za nie do przyjęcia w żadnym razie.
Kot rany pierwszego dnia może nie dotykać bo boli świeżo odkryty mięsień.
Skoro przestał już kuleć - wszedł w etap gdy blokuje okazywanie bólu (co nie znaczy że go nie czuje) bo to w naturze warunek przeżycia dla rannego drapieżnika. Za moment się do rany dobierze i ją rozpaskudzi.
Kot ma zupełnie inny język niż pies. Wie to każdy kogo kot polizał np. po twarzy czy zgięciu łokcia. Jego język jest bardzo szorstki.
Na dokładkę koty zwykle źle radzą sobie z beztlenowcami w ranach.
A już szczególnie koty chorowite, wiecznie z jakimś problemem, mające problemy z odpornością.
Rana tej wielkości, rozpaskudzona - to już będzie jazda bez trzymanki.
O kołnierzu dla kota marudziłabym już rodzicom bardzo, tym bardziej że go macie. Chyba że wyrzuciliście faktycznie.
Wtedy trzeba kupić drugi, założyć go absolutnie koniecznie, na ranę chuchać i dmuchać.
Matko jedyna, co za wet....
iza71koty pisze:Hardy, to kocurek, którego znaleźliśmy ze straszną raną, najprawdopodobniej po ugryzieniu. Ranę widać na foto i na filmiku- na samym końcu. To kotek o którym pisze Stomachari.
Chikita pisze:Alkol kota na trzech łapach się nie meczy. Szybko się przyzwyczai i nie będzie zauważać, że czegoś brakuje.
Miałam trzyłapkę i śmigała jak motorówka.
Może rodzicom powiedz, że późniejszą opiekę bierzesz w 100% na siebie ?
Nie jestem przekonana czy vet może uśpić zwierzę z takiego powodu. Amputacja nie jest sama w sobie wskazaniem, nie jest śmiertelną chorobą, kot nie będzie wymagać później specjalistycznego leczenia do końca życia bez szansy na wyleczenie. A już na pewno nie będzie się męczyc. Możesz postraszyć rodziców, że to niezgodne z prawem (pokaż ustawę) i wszyscy, a w szczególności vet mogą ponieść przykre konsekwencje.
Blue pisze:To co się obecnie stało z raną było oczywiste niestety u kota w takiej sytuacji, bez kołnierza, chodzącego swobodnie po domu, w żaden z nie zabezpieczoną raną tego rodzaju. To kolejny kamyczek do ogródka weta, jego fachowości - bo to on takie coś zalecił.
Ja wiem że to nie Twoje decyzje, ale mam nadzieję że Twoi rodzice nie zdecydują o eutanazjibo koty na trzech łapach radzą sobie doskonale, a obcięcie łapki to standardowe postępowanie wobec mięsaka na łapie i tak naprawdę taki zabieg byłby najlepszym co mogłoby się zdarzyć kotu w obecnej sytuacji. On to powinien mieć od razu zrobione.
Sama mam kotkę po takiej operacji, z okazji mięsaka właśnie, ma prawie 20 lat, a operacja była 15 lat temu.
To najradośniejszy z moich kotów.
Nie wiem jacy są Twoi rodzice, jeśli to ogólnie fajni ludzie tylko za bardzo wierzą wetowi - może ich zaproś do tego wątku?
Łapę trzeba albo amputować ze względu na mięsaka albo leczyć.
To absolutnie nie jest stan sam z z siebie do amputacji!
Co to znaczy że się zanieczyściła?
Trzeba ją oczyścić, założyć opatrunek hydrokoloidowy, zastosować któryś z preparatów wspomagających regeneracje tkanek - czasem mają taką postać że dodatkowy opatrunek żelowy jest już niepotrzebny - trzeba wybrać metodę..
I już. Takie coś się leczy, to żadna tragedia. Potrwa to kilka tygodni ale to norma przy takich ranach.
Dopiero co łapa była okaz zdrowia i wszystko pod kontrolą a teraz nagle wet nie wie co robić i stan tragiczny?
To niech szczerze to powie i odeśle do kogoś kto pomoże.
Pewnie tego nie chce zrobić by nikt nie krytykował jego roboty i tego że tak to rozbabrał dziwacznie, także pod kątem techniki operowania mięsaka.
Zobacz jakie tu zwierzaki mają rany - uwaga zdjęcia drastyczne, i jak się goją: http://vetstemcell.pl/regen-gel/
Ale ze względu na mięsaka ja bym o łapę z całych sił nie walczyła.
Tyle że biorąc pod uwagę fachowość weta - strach mu dać łapę do amputacji
Trzeba to zrobić w stawie biodrowym.
Koniecznie, nie niżej.
Blue pisze:Skoro sam szef tą łapę zobaczył i oczy zrobił, to jest szansa że się weźmie i ją ogarnie, bo jest to do ogarnięcia spokojnie.
Ty będziesz na tej wizycie? Może pokaż mu jakby co link który Ci wkleiłam, niech weźmie taki preparat i sposób leczenia jako jedną z opcji?
11 latek w dobrym stanie jak najbardziej może być poddany drugiej narkozie jeśli zajdzie taka potrzeba.
Łapa zszyta mogła wyglądać ładnie, nic się nie jątrzyło, szwy brzegi skóry trzymały. Niestety potem się rozlazły.
Martwi mnie że kot źle się czuje, ale to może być reakcja na gmyranie przy ranie i ból.
Mogła też niestety wdać się infekcja.
Dobrze że jutro rano trafi do weta.
Nie było tak że to Twoi rodzice uparli się by wyciąć guz bez amputacji łapy?
Mam ogromnie dużo do zarzucenia wetom w temacie obecnej rany i tego jak się nią zajęli - ale może to nie była ich decyzja by guz jedynie wyłuszczyć, tak aby łapa została i była w pełni sprawna (bez rozległego wycięcia mięśnia wokół guza)?
Bo teraz pojawiło mi się takie podejrzenie.
Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, puszatek i 80 gości