
Nie wiem czy nie wklejałam już tej fotki ale takie widoki są częste.
Sorry, Tami, tyłek Ulisia a na fotelu Rudolf

Sorry bez problemów dziś zjadł Scanomune ze smaczkami. Pierwsza dawka. Niestety, w nocy nie przyszedł do mnie i to mnie martwi. Drażnił go mój dotyk gdy się spotkaliśmy w kuchni przy śniadaniu. Będę dzielić się z wetką swoimi obawami. Zobaczymy co powie. Mam nadzieję, że to nic nie oznacza. Tylko to ,że nie miał humoru. Gdy obudziłam się po 1 w nocy i go nie było na poduszce zdenerwowałam się. Koniec spania. Zaczęłam go szukać a on spał cały czas w pudełku po saszetkach Gastro co przyszły dla Marion. Zostawiłam w spokoju. Rano stawił się na jedzenie ale miał czerwony bardzo nosek. I ciepłe mocno uszka. Zawsze sobie problem znajdę. Mam nadzieję ,że specyfik odpornościowy przyniesie skutek.
Rano zimno było jak cholera. Czyste, mroźne powietrze niosło trele ptasie. Że też im gardła nie przewieje.
Nasze przed blokowe drzewa ogolili strasznie i nie ma co liczyć na zamieszkanie ptaków . Będzie cicho i smutno bo nie ma szans na zieleń. Same łyse konary zostały a one nie wyrobią się puścić gałęzi. Zostawione litościwie gniazda są wystawione na widok. Nie zabezpieczone gęstwiną. Żaden rozsądny ptasi rodzic nie zaryzykuje wychowywać dzieci w tak nie sprzyjających warunkach. Po prostu debile. W tym moja sąsiadka co stałą i darła się by ciąć. Aż żeśmy się skłóciły.
Janusz na nocy był więc ja koty leśne obrabiałam. Mimo wczesnej pory nie musiałam latarki zapalać tak już jasno było. O dziwo nie było futer. W większe mrozy czekały a dziś pustki. Darcie się też nic nie pomogło. Jeno sójki zwymyślały mnie bo im od krzyków pióra wypadały. Zostawiłam żarcie i wodę. Oby ,miast czekać na nas gdy się obudzą, wpierw michy sprawdziły.