Strasznie, niesamowicie się cieszę!
To ogromna ulga.
I tak wiele ułatwia....
Np. Ryś mógł spotkać się twarzą w twarz czy też raczej pyszczkiem w pyszczek ze swoją ukochaną

której od kilku dni już wyznawał miłość pod drzwiami
Otworzyliśmy na chwilę drzwi, koty od dawna się widywały przez przeźroczystą klapkę i były bardzo ciekawe nowego lokatora a Zuzia ostatnio przesiadywała przed klapką i patrzyła co się dzieje poza jej karcerem . Cóż, spotkanie było oryginalne

.
Zuzia wyszła z pokoju naszego syna, przywitała się z każdym kotem po kolei, nasze koty ją potraktowały jak starego domownika, nawet pół syku nie było czy zjeżonego futerka, część ją minęła jakby mijały się od lat w drzwiach i weszła do pokoju który był dla nich od pewnego czasu zamknięty więc chciały sprawdzić co się w nim działo i zmieniło, reszta ją powitała otarciem ciała, pyszczka - totalny luz i zaufanie z obu stron. Także ze strony Zuzi, która widząc gromadę kotów w drzwiach nie wykazała śladu zaniepokojenia czy niepewności - wyszła sobie spokojnie, zrobiła rudkę po mieszkaniu, totalnie na luzie i wróciła do pokoju, położyła na łóżku, zwinęła w kłębuszek i zasnęła.
Cudaki, mówię Wam...
Ja rozumiem, pozostałe koty.
Ale Czarna???
Była najbardziej zainteresowana tym co Zuzia miała w miskach.
Bąbel?? Który jest neurotyczny i nowe koty zwykle troszkę odchorowuje, warczy na nie przez kilka dni, obserwuje z wysokości.
A tu nic, jakby mijał Miśka czy Sówkę.
Nic, zupełnie nic.
Niesamowite to trochę było.
Teraz Zuzia znowu jest zamknięta, będziemy jej stopniować tą integrację, żeby miała nadal sporo spokoju, żeby nie za dużo emocji na raz, ona nadal zdrowieje. Ale mamy kolejne 10 dkg na liczniku
Poobserwujemy jeszcze jej kontakty z innymi kotami bo trudno coś oceniać po jednym spotkaniu, ale wygląda na to że jak najbardziej ich towarzystwo jest jej bardzo miłe
