» Śro mar 03, 2021 16:16
Re: Szarość nie radość
Kotek powoli zbliża się do siedemdziesiątki. O ile zawsze był niezadowolony z życia, to teraz jest coraz bardziej typowym starym pierdziuchem. Siedzi na swoim stałym miejscu w samochodzie i marudzi. "Yyyyy, a czego on siedzi obok? Yyyyy, a czego on w ogóle tu jedzie? Yyyyyy, a ja bym chciał zobaczyć, co jest po prawej"
Młody, przypięty pasem po prawej stronie skonsternowany siada w samym kąciku, ale Gruby narzeka dalej. Więc Echo przemieszcza się na półkę za tylnym siedzeniem i obserwuje świat za oknem. Nadal jest źle.
I tak codziennie.
W niedzielę jedziemy do lasu, zmieniam kotom miejsca, przypinam małego na miejscu Kotka, a Kotek siada za mną. Cisza przez całą drogę, jak za starych, dobrych, przedechowych czasów. Ale tylko w jedną stronę. W powrotnej drodze znów "Yyyyy, a czego on siedzi na moim miejscu? Yyyyy, a ja chcę zobaczyć, co jest za drugim oknem! Yyyyy, niewygodnie tu!" Zatrzymujemy się, Kotek przełazi na przełaj przez Echo, zostaje użarty w nogę (też bym użarła, gdyby ktoś mi stanął na głowie), daje młodemu w pysk, Echo siada na podłokietniku, bo na tyle pozwala jego pas, ale Grubemu to za mało - ON ma lewitować na podłokietniku.
Biorę młodego na przednie siedzenie na ręce. Chwila ciszy. A potem "Yyyy, ja też bym tak chciał..."
Kurtyna.