W dniu wczorajszym dorwałam Tulkę w trakcie jedzenia kurczaczka. Po zrobieniu zastrzyku spojrzała na mnie ze wzgrokiem "no może jeszcze w kuwecie mnie dziabaj

" i jadła dalej

. Naprawdę, UWIELBIAM robić jej zastrzyku

. Ta jej absolutna obojętność z jaką przyjmuje wszelkie tego typu zabiegi jest wprost wspaniała

. Jedynie z kontrolą podwozia mamy problem - kot się wierci, kłaków pełno... brakuje mi za trzech rąk, żeby jednocześniej rozciągać kota (który akurat kontroli tych okolic nie lubi), drapać (żeby się nie wiercił) i rozgarniać te kłaki nieprzebrane
Ja za to dostałam dzisiaj jakiejś paskudnej alergii. Nie jest to nic niezwykłego (moja najdziwniejsza alergia dotyczy... stacji metra

), ale pali mnie skóra nacałej twarzy, przedramionach, dekolcie i rękach... Zastanawialiśmy się co mnie uczuliło
tym razem . Księciunio twardo twierdzi, że to te wszystkie łakocie (bez witamin), które mu wiecznie wyżeram

. Na wszelki wypadek i tak jedzemy za chwilę po nowe poduszki i bawełniane poszewki - najbardziej podejrzany jest jasiek, którego u Księciunia używam (bo zapomniałam swojego z domu

). Jasiek poszewki nie posiada, za to posiada jakieś sztuczne futerko

.