» Śro sty 27, 2021 8:51
Re: OTW21- to się nigdy nie skończy :(
Drobniutka Sonny powoli , pooooowoli oswaja się. Robi się cudnym dzieckiem. Traci, ze stresu chyba, mnóstwo sierści. Wszystko w niej usłane. Nie biorę jej na ręce. Raz ,że ona bardzo się tym stresuje. Dwa, że obawiam się o jej ranę. Jest rozległa, choć wedle mnie Florek po usunięciu tylnej nogi,miał o wiele większą.
Sonnusia wystawia brzuniek, podstawia łepinkę, udeptuje łaputką jedyna jaka jej z przodu została. Ociera się , delikatnie mruczy. Trzeba dobrze się wsłuchać by ją usłyszeć. Ale nawet takie nieśmiałe buczenie cieszy. Chyba się tez bawi bo zabawki przemieszczają się. Ma apetyt. Ale nie na wszystko. Pod kioskiem jadła Felixa. Teraz nie rusza go. Ale za to nerki, takie dzikunowe, zjada z chęcią. Dzikunowe to pokrojone i rozrobione z puszką by pożywniejsze i sklejone było. Daję jej bo na inne rzeczy nie miewa apetytu. Musi być czas na przestawienie się. Wczoraj pierwszy raz zaczęła jeść przy mnie.
Przyniosłam jej kolację (właśnie nerki) postawiłam i zaczęłam pieszczochować. Po jakimś okresie, gdzie jak krokodylek wygibasy i okrętki robiła, spojrzała na mnie wzrokiem "dobra, dosyć już" i zaczęła wsuwać danie.
Mała boi się deczko facetów. Lekko panikuje na widok Janusza. Jego błędem może było wzięcie jej na kolana. Nie jest gotowa na taką bliskość. Ja włażę prawie do klatki i tam się miziamy. Czas, czas... Tylko tego nam trzeba. I niech zdrowa będzie.
Ranka pięknie się goi. Choć gubi pętelki niektóre. Może zahaczają się o posłanko i wyciepują. Jednak ran nie ma krwawych więc nie panikuję. Nici na brzuszku są już zdjęte. Z tymi pójdziemy w przyszłym tygodniu na urżnięcie.
Wczoraj zadzwonił Domek Florka. Florunio powoli bardzo oswaja się. Piesiowej panny deczko się obawia. Wąchanie przez siatkę z kociczką bywa różne. Raz jedno się płoszy raz drugie. Ewa ma wiele cierpliwości do małego. Chyba skradł jej serce jak się okazało jakim jest wielkim miłośnikiem. I obśliniaczem. Zaczął już ją pieszczotliwie podgryzać a to dobry znak. U nas, wedle słów Janusza, też długo aklimatyzował się. Ja tego nie pamiętam. Byłam taka szczęśliwa, że jest z nami. Taka spokojna,że już jest bezpieczny. Nawet nie brałam pod uwagę czasu. Miał go nieograniczoną ilość. Na początku nie myślałam o szukaniu domu dla niego. Nie sądziłam, że taki okaże się z niego miłośnik. Życie pokierowało inaczej. Niech tylko Ewa i całą reszta będzie szczęśliwa i zdrowa.

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.