maczkowa pisze: ...
ASK, a co z tą złapaną kicią/kiciem?
Sonny przeszła konsultację u chirurga. Wedle niego jest tylko jedno wyjście- wyłuskanie pełne kończyny z barku. Zrobiono też jej USG, które nie wykazało ciąży. Kondycja małej, wedle lekarza, jest dobra. Deczko to moja zasługa

Jeśli nic się nie zmieni (oby nie!) to w przyszłym tygodniu przejdzie kastrację i amputację łapki jednocześnie.
Strasznie trudno się do nich dodzwonić. Ale znajoma Hania pilotuje wszystko (bywa w lecznicy) więc czuję się spokojniejsza.
Mała panicznie boi się uchwytu za kark. Jednak położona na stole uspokaja się, zaczyna mruczeć i daje się wymiziać. Może będą z niej jeszcze koty.
Ale teraz najważniejsze by nic się u niej nie zadziało, wszystko poszło planowo i bez komplikacji.
Florek był w tej samej lecznicy. Pięknie wsio poszło. Chcę wierzyć ,że z Sonny też będzie ok.
A nasz Sorrek jakby podziębiony jest. Łyka jak gęś. Zamówiłam Zylexis.
Ranek jasny mocno przez śnieg. Ale wielkiego mrozu nie ma. W "stołówce" Sonny pozostawione danie nie ruszone jest. Więc tylko ona tam siedziała.Ufff
Reszta kociejstwa była i nawet z apetytem zjadła. Nareszcie są nerki!!! To koty zadowolone. Janusz zaraz idzie w las

Nadal nie mogę namierzyć "tego czegoś" co żywi się na naszym śmietniku. Jedzenie znika. Tylko TŻ miał okazję to to zobaczyć. Nawet nie ma jak i kiedy łapkę rozstawić.