Megan, bardzo Ci wspolczuje, to straszne co opisujesz

Musialas przezyc tego dnia ogromny stres. Moge sobie tylko wyobrazic rozpaczliwe poszukiwania i strach o kotka w miare uplywu godzin. Mialas bardzo malo czasu ale to wspaniale, ze udalo Ci sie oddac go pod opieke weterynarza z prawdziwego zdarzenia i kotus nie cierpial i mial szanse.
Wiecie, ja mam inne koty, ja musze wiedziec, ktorej lecznicy/weterynarzowi moge zaufac, a komu nie. I rowniez dlatego analizuje ciagle to wszystko co sie stalo. Jezdzilam z Mia po weterynarzach w ciagu tych ostatnich tygodni. Bylysmy 2 razy na ostrym dyzurze oraz na kilku normalnych wizytach. I za kazdym razem w sumie robiono te same badania, powtarzano to, co juz np tydzien wczesniej wykonano, jakby sie spodizewano stad odpowiedzi. Kilka razy byla robiona morfologia.
Oprocz tych podwyzszonych parameterow nerkowych ( nie tak wysokich aby kicia sie tak zle czula, co mi niestety wmawiano) co w krwi bylo nie tak to niski potas i niskie RBC i hematokryt. Te wartosci byly tuz ponizej normy za kazdym razem. Dzis zobaczylam podpis mala czcionka przy RBC ze przypuszczalnie sa w krwi "nucleated RBC" czyli z tego co znalazlam, zbyt wczesnie wypuszczone erytrocyty? a obecnosc ich w krwi wskazuje jedna z wielu mozliwych
ciezkich chorob. Dlaczego nikt na to nie zwrocil uwagi? Czy u Was kiedys sie zdarzylo cos takiego w wynikach i nikt na to nie zwrocil uwagi?
I dlatego obawiam sie, ze dalej nie mam lecznicy, ktorej moge zaufac. Bo w lecznicy wielospecjalistycznej - mieli te wartosci przed nosem (maja tam tez skan CT) - i wyslali nas do domu z zapewnieniem, ze to nerki i nie trzeba konsultowac neurologa. Widze, ze na przyszlosc trzeba samemu zadac badania rtg glowy lub sporo drozszej ale jednak nie w tak kosmicznej cenie jak MRI, tomografii komputerowej. Moglam tam poprosic zeby zrobili tylko CT skan zamiast dac im kota do przebadania, a oni tylko zupelnie niepotrzebnie moim zdaniem powtorzyli te wszystkie badania, ktore juz mialysmy zrobione, czyli rozszerzona krew, usg, rtg klatki. No i co to dalo - nic, a raczej bledna diagnoze.
I jeszcze jest mi bardzo smutno, bo w przeddzien smierci, gdy pojechalam z nia do tej wielospecjalistycznej lecznicy wieczorem na ostry dyzur, to najpierw techniczka mi powiedziala, ze na szybkim usg brzuszka zobaczyli duze ilosci jedzenia w przewodzie pokarmowym. Przerazilam sie bo ona tego dnia wcale duzo nie zjadla. A potem w wypisie bylo napisane: przewod pokarmowy z zachowana funkcja czy mobilnoscia, znaczy ze niby dziala wszystko jak trzeba - prosze kontynuowac karmienie strzykawka! Jak mogli tak napisac, skoro na usg bylo duzo jedzenia w brzuszku!

Bardzo mnie to smuci, ze mogla miec jeszcze ze strony ukladu pokarmowego dolegliwosci a oni takie napisali bezsensowne zalecenie!
W ogole zastanawiam sie i bardzo mnie to meczy, czy taki zastoj w ukladzie pokarmowym, ktory chyba jest sterowany przez mozg, nie oznacza, ze organizm przygotowuje sie na rychla smierc?
