Przyjechalam na działkę, dałam jeść starszakom i kocicom no i poszłam szukać Belli. Nie Było jej na działce w pobliżu, byli ludzie naprzeciwko, może dlatego. Poszłam zatem do konca naszej alejki 7, potem gora, wzdłuż działek, gdzie były maluchy i gdzie zostawialysmy im jedzenie, zawrocilam alejka 6, potem wzdłuż działek dołem przeszłam do alejki 8i poszłam na górę. Czyli zrobiłam potężne koło. I jak znowu byłam kolo dzialki, gdzie zostawialysmy jedzenie,to z głębi dobiegł mnie miauk kota, który po chwili zamienil się w koci lament. Poszlam tam, nigdy wcześniej tam nie bylam. Koci lament dochodził z tego samego miejsca, czyli kot siedział w miejscu. Dzialka otoczona tujami, dodatkowo znalazłam tabliczkę "solid securyti", no to klops, nie wejde. Stoję,myślę, Bella zawodzi, od czasu do czasu słyszę jak coś się rusza, jakieś drzewo czy coś. Mam wizję rannego i / lub uwiezionego kota. Dzwonię do firmy ochroniarskiej, że o to właśnie na działce, która chronią, jest uwięziony mój kot. Pan miał się skontaktować z właścicielem. Zostawilam swój telefon. Bella miaucze i szura, idę zatem po transporter, żeby już był jak przyjada i beda uwalniac kota. Ciemno, bo jeszcze zapomniałam zabrać latarke. Stawiam transporter koło autka i nagle słyszę radosne miau, i Bella ociera mi się o nogi

Jeszcze dla pewności poszłam na tamta działkę sprawdzić, czy to przypadkiem nie został uwięziony jakiś inny kot, ale nie, już była cisza. Odwolalam akcje w firmie, wrocilam. Bella ładnie wygląda, futerko mięciutkie, zadowolona.