Dziękuję Madie
Wszystkim dziękuję za obecnosć w wątku i wspieranie nas na wszelkie sposoby.
Nie mogę spać. kociaki właśnie wyruszyły w drogę do Warszawy. Wczoraj jeszcze na ciot siostra kupowała transporter. Wczoraj też pozostała trójka odwiedziła wet.
Koszty wizyty duże. Będąc w sobotę w nocy w lecznicy dr powiedziała, zę współpracują ze schroniskiem olsztyńskim i ze można zadzwonić i zapytać, czy nie wesprze schronisko finansowo, bo tak robią. Zadzwoniłam wczoraj, pani dyrektor lekko szorstkim głosem powiedziała, że zadzwoni do lecznicy i zapyta, ale że generalnie nie mają pieniędzy i mogą jedynie zasponsorować leczenie pozostałych kotów, które jeszcze u weta nie były, a ściślej: jedną wizytę. Miała oddzwonić, nie oddzwoniła, zadzwoniłam ponownie. Nawet nie zadzwoniłą tez do lecznicy, stwierdziła, ze nie ma pieniędzy, a koszty są zbyt wysokie (to te z tych wstawionych przez Madie paragonów). Ustaliłyśmy, ze zapłaci za wczorajszą wizytę Adasia, bo to kontynuacja leczenia, a z pozostałymi kotami mam przyjechać do weta do schronu. No ok. Ale wczorajsza pani dr powiedziała, ze dobrze wie, ze schronisko ma jeszcze sporo pieniędzy na wolnożyjące koty i w związku z tym np wpisała na Adasia dużą tubę oridermylu. A wiadomo, ze będzie dla wszystkich. Wczoraj też wykonałam naprawdę kolejnych ileś tam, w sumie przez dwa dni kilkadziesiąt telefonów, mmsów, na mesengerze opisów sytuacji itd w poszukiwaniu dt i zero. I wieczorem po powrocie z pracy padłam na swój osobisty pysk. Zasnęłam na podłodze w trakcie głaskania mojej Notki...
Błagam Was o kciuki za zdrowie maluchów. Niech wyleczą infekcję dróg oddechowych i pójdą do dsów. Niech dobrze zniosą zmianę miejsca. I niech wszystko bedzie dobrze.
Dzisiaj im zrobię ogłoszenia na olx. Wydrukuję w pracy na kolorze kilkanaście do powieszenia.
Będzie dobrze, tego się trzymam tfu tfu tfuuuuuuuu

a siostra, która jeszcze wczoraj pojechała na działkę wyjeżdżając popłakała się nad biedulką Bellą...