Ufff, Zuniu, dobrze, że zjadłaś! Ja też zjadłam i reszta kotków.
Zuniu, to chyba dobry pomysł, żebyś brała zapobiegawczo ten lek na jelitka. I fajnie, że będziesz miała obróżkę na lepszy nastrój. Szkoda, że nie ma takich dla ludzi
Miau wszystkim
Sabcia Aniu, pamiętasz taką starą piosenkę
Za trzydzieści parę lat, jak dobrze pójdzie? Przedstawiała 3 scenariusze na rok 2000 - wspaniały, piękny świat, ślad na murze i kilka bakterii na dnie mórz (czyli pełna zaglada), oraz stan niezmieniony (
Znów w kiosku ruchu kupię "Swiat", "Forum" nie będzie. I co? Żaden scenariusz się nie sprawdził

, co nie znaczy przecież, że w roku 2000 nie było problemów. Były, ogromne! Tylko zupełnie inne niż mozna się było spodziewać w latach 60-tych. Dlatego nie warto się martwić z góry
A kot się wczoraj nie złapał. Najwyraźniej boi się klatki. Albo to mądra kocica, albo kot/kotka był już łapany i może jest wykastrowany /wysterylizowana. To by tłumaczyło dobre relacje z Szaro-białym. Wczoraj całą dobę klatka była otwarta i zablokowana, ale nie zdołałam w ten sposób przekonać kotów, że klatka jest bezpieczna.
Poszłam najpierw o 22.00 i nakarmiłam Szaro-białego. Po zamknięciu w klatce teraz on też się jej boi, poza tym znowu boi się mnie. Ale postawiłam talerzyk i po 20 minutach skończył posiłek. Zabrałam resztki, zostawiłam nastawioną klatkę i po 2 godzinach wróciłam. Szarusia nie było, za to Biało-czarny siedział na podwórzu poczty (graniczy z naszym) i wyraźnie czekał na jedzenie, widać było, że głodny. Niestety, do klatki nie wszedł, do rana stała pusta.
Teraz Ewa zabrała klatkę, możemy próbować dopiero w przyszlym tygodniu. Ale coraz bardziej myślę, że to jednak kocur.
