Zabawy ciag dalszy - przewczoraj zatkany okazal sie Okruszek, wczoraj sie udroznil i to spektakularnie dosyc (ilosc kalu byla ogromna) i wszystko bylo ok - do 2 w nocy kiedy kladlam sie spac.
Dzisiaj od rana chodzi dziwacznie - tak jak kot ktoremu sie cos pod zadkiem przyczepilo - czyli z takimi troszke podkulonymi tylnymi lapami, co chwila przysiada...
Nic go nie boli w tych lapach - omacalam dokladnie - zreszta z najwieksza checia on sam by ganial i sie bawil, humor mu dopisuje tylko nie bardzo ma mozliwosc...
W jelitach znowu gruda bardzo twardego kalu...
Wlalam parafine z przodu, wlalam z tylu... Jest jakby odrobine lepiej...
Niestety - w naszej lecznicy rano jest wylacznie wet ktorego nie lubie - musimy poczekac do 15 na zmiane.
Ale wole to niz jechac do tego ktory jest czy przypadkowego w innej lecznicy.
Historia sie powtarza - tak jak u Skierki, najpierw zatkanie, potem udroznienie i jeden dzien super sampopoczucia (ja wtedy myslalam ze jej pomoglo oczyszczenie gruczolu, a ona po prostu musiala sie chwile pozniej zalatwic), nastepnie drugie przytkanie - i.. jakas niespodzianka...
Watpie by istniala choroba zakazna o takim przebiegu...
Pozostaje tylko karma - tym bardziej ze Skierka i Okruszek najwiecej jej jedli - to zarloki nie z tej ziemi...
Mam nadzieje ze nie czeka nas to X 7...