Zaniedbałam wiele w pisaninie.
Przede wszystkim nie podziękowałam Wam za pomoc.
Dziękuję

Za wpłaty jakie wpłynęły

Gabrysi za pakę żarcia i żwirku.

Gabrysia znalazła Violę i interesowała sie jej losem.
Hani za żarcie specjalistyczne dla Sorrunia i Węgielków

Dziękuję za bluzę polarową w cudnym kolorze.

Piotrkowi z Kiosku za puszki ,które dodaję do nerek.
Dziękuję przede wszystkim za wpłaty na zbiórkę Sorrka. Za jej podbijanie i rozsyłanie.

Jeśli kogoś/coś pominęłam przepraszam. Głowa nie ta

Ale serdecznie jestem wdzięczna za każde wsparcie.
maczkowa pisze:I ASk, wyżej pytałam, może przegapiłaś- jakie karmy najbardziej by Ci się teraz przydały?
maczkowa, przepraszam za gapiostwo.

Najbardziej nam potrzeba saszetek Felixa i dobrego,drobnego suchego dla dzieciejstwa.
Ciężko ze wszystkim się ogarnąć. Każda śmierć zostawia ślad wielki w duszy. Ale w domu są podopieczni, w tym chore Węgielki. Są koty wolno bytujące, o które trzeba dbać. Trzeba się zebrać i robić swoje. Życie pędzi. Gabrynia zniknęła. Jedzenie w "jej" miejscu nie jest ruszone. Wczoraj wracając z pracy wlazłam na teren kotłowni. Poszukać kocicy. Obeszłam zakątki, zakamarki, wołałam i kiciałam. Zajrzałam w każdą znaną mi dziurę. Obejrzałam każdą tymczasową stołówkę, zmontowaną na szybko w miejscu gdzie się przeniosła. Doszłam do starego materaca i ... na pustaku siedziało "coś". Kocik. Chyba młody. Przyglądaliśmy się sobie. Zawołałam. Wyjęłam saszetkę. Ale to coś uciekło i przerażenie mnie wzięło. Mogłam na szybko mu się przyjrzeć bo na chwilę zatrzymało się przy płocie, zanim znikło za nim. Szaro biały koci nastolatek brudny jak cholera. Chudy jak dwie cholery. O okrągłym pysiu. A najbardziej zmartwiło mnie to ,ze bardzo kulał. Miał coś z przednią łapką. Obok jest stołówka a on siedzi wśród gruzu taki chudy. Zostawiłam żarcie na desce. Gdy wyszłam zaczęłam go szukać. Ale tam aut pełno, mógł się schować pod nie. Piotrek z kiosku nie widział go. Choć przelazła bieda na wprost niego. Ma mieć baczenie. Obdzwoniłam znajomych, przychylnych kotom, by zwrócili uwagę.
Dziś miałam wejść na teren by mu zostawić żarcie przy "rannym" karmieniu ale ludzka "młodzież" z wielkim hałasem przez dziurę się przeciskała by zabalować w kotłownianych komnatach. Nie byli to "moi". Wolałam się nie pchać.