Dzięki
Pusia dostała mnóstwo płynów podskórnie, ja to robiłam pod okiem wetki, ale nie szło mi za dobrze

Bardzo się denerwowałam. Pusia nadal nic nie je, muszę ja karmić strzykawką, ale ileż tak można?

W piątek spróbuję sama kotkę nawodnić, ale już teraz się boję.
Lucy ma ładniejsze oczka, tutaj jestem umiarkowaną optymistką. Oczek zdrowych nie będzie już miała nigdy, ale jeżeli będzie wymagała podawania kropelek raz na dwa dni, to nie dramat.
Jutro idę z Nadią do weta, może uda się jej pobrać krew.
U Kulek byłam, ale nie wymieniłam polarów, chociaż mam już pocięte, zapakowane. Wciąż pada, poczekam na lepszą pogodę. Buras jak zwykle czekał przed podłogą i od razu zaczął jeść, jak tylko nałożyłam jedzenie do misek. Lila znów wsunęła mięcho. Widziałam kocią mamę i to by było na tyle. Pod drugim transformatorem w miskach były obrzydliwe ślimaki. Wyrzuciłam na trawę, miski umyłam i nałożyłam jedzenie. Zabezpieczyłam nieco przed deszczem kawałkiem płyty, mam nadzieję, że Sreberko i może ta nowa kotka przyjdą i się najedzą.