Sorry jest okrutnym, klejącym się miziakiem. On jakby dziś się cieszył ,że jestem w domu i nie odpuszczał miziania. Co prawda
chynci do roboty to ja nie mam. A Sorry dostarczył mi usprawiedliwienie do polegiwania. Podłoga nie umyta jest. Zupy resztka. Za to klatka Węgielków wysprzątana aż trzy razy. Bo kipisz okrutny zrobiły i robią. Woda wylana. Chrupki wysypane. Wkłady wymienione już też 3 razy. Kocyki dwa do prania. Dzięki meg11 mamy nową dostawę podkładów. Wypatrzyła po cudnej cenie na allegro. Dzięki
Ciężko idzie ich oswajanie. Molly ropieją oczki. Ona spokojnie może iść już na swoje. Reszta rodzeństwa... Żal serce ściska. Tyle mojego ,że ręce mam już całe od wkładania w paszczę jadowitych, plujących , o tysiącach pazurów tygrysów. Wielkich jak stodoła.
Na dworze wieje. Łeb mi kręci się ...od środka. Coś się w przyrodzie szykuje.
Są pytania o koty. Pani, młoda dziewoja, napalona na Florka dziś wymiękła. Czułam, że tak może będzie dlatego nie spieszyłam się z niczym. Druga ...czekamy.
O Tolusia też jest. Brwinów. Pani milczy na razie. Chyba deczko wystrachana tym co usłyszała. Bo kota się bierze dziś, teraz i wpuszcza na żywioł. Koty dogadują się od razu i jest jak w niebie kocim. Co ma być... Bo ponoć wsio zabezpieczone tylko ja czekam na odpowiedź jak.
Pan co o solo i Tolka i Abisia... dopytywał się mailowo. Nie kojarząc, że to ten sam adres. I ten sam telefon! Fajne takie rozmowy telefoniczne z facetem zaskoczonym tą samą osobą. Oraz warunkami adopcji.