Leki podane, śniadanie zjedzone, kuwety zaliczone i posprzątane, koty śpią. Nadia i Wituś przytulone do siebie w pontonie, Pusia w łóżku. Całą noc ze mną spała. Daje się głaskać, nawet chyba to polubiła. Wetka, która zna Pusię od małego, jest bardzo zdziwiona jej przemianą. Wczoraj Wituś się o Pusię ocierał, jakby chciał się do kotki przytulić Zdrowotnie bez większych zmian. Pusia nie krwawi, ale nie mogę jej teraz przyłapać na robieniu kupki, tylko na siusiu. Ładnie je, bez wspomagania lekami. Dostaje tylko pronefrę. Wituś znów biega, ale nie tak jak wcześniej. Mam nadzieję, że powolutku kości zaczną się wysycać wapniem i będzie zdrowy. Z Nadią czekamy do wtorku. Bardzo trudna jest w lecznicy. Nigdy żaden mój kot tak się nie zachowywał. Raz zrobiła siusiu ze stresu. Badania jednak są konieczne.
Wczoraj wieczorem byłam nakarmić czarne coś. Był też Zdzicho. Do miski jednak przychodzi czarne coś, Zdzicho czeka grzecznie. W końcu to teren czarnuszka, prawda? Daję bezdomniakom trochę słoniny, jest już zimno, tłuszcz jest im bardzo potrzebny.







Tym razem bardzo poważnie, chyba prawa nóżka w stawie biodrowym. Krzyczał z bólu, na nóżkach nie staje. Dałam mu tolfedinę. Kolację ( niedużo) zjadł na leżąco. On ma zbyt miękkie kości, aby można było go operować. Na razie leży na posłanku na podłodze, dałam mu wody. Obok jest mała kuweta, ale chyba małe szanse, aby z niej skorzystał. Noc mam z głowy, chyba się położę na podłodze obok niego. Mam serdecznie dosyć 