Ryśka, tak bywa... Zarówno weci jak i ludzcy lekarze czasem się mylą albo nie potrafią wpaść na właściwy trop

Kiedy chorowała Mysza tłukłam się z jednej lecznicy do drugiej i żaden wet nie potrafił jej zdiagnozować, w końcu pojawiła się diagnoza i wtedy okazało się, że objawy jej choroby pasują, łamigłówka się ułożyła. A przez tyle czasu weci nie potrafili sobie z tym poradzić... Nam sie udało, Mysza żyje, ale byłyśmy o włos od przegranej. I też wiele razy mówiłam sobie "gdybym od razu zmieniła lecznicę, posłuchała ludzi z forum, nie ufała wetom, domagała się tego i tamtego"...
Niestety czasu nie da się cofnąć

Dla małego było już za późno, ale reszta kociaków na pewno wyzdrowieje, a Ty i my (czytający ten wątek) jesteśmy mądrzejsi o jedno bolesne doświadczenie.
Trzymaj się i walcz o pozostałe chorowitki
