Kochani, jest moc!!!!! 
  
 Zuza, wspaniale 

 !
Cały dzień w biegu, praktycznie nie otworzyłam komputera, dopiero teraz. Tak, jesteśmy po wizycie, ustaleniach, konsultacjach, itd. Pasio dostał rozpiskę, ja wskazania różne, potem jeszcze telefony tu i tam 

 i miałam zacząć podawanie jutro rano, a dzisiaj ćwiczyć jeszcze klucie tą insulinówką z solą fizjologiczną, żeby jutro mieć pewność, że dam radę. O Jezuuuuuu...., co ja się nadenerwowałam, naprzymierzałam, napłakałam przed tym kłuciem, nie wiedziałam, czy się wkłułam, czy nie, bo igiełka mikroskopowa a Pasio kompletnie nie reaguje na nic 

 . Tak mniej więcej mi wyszło na to, że chyba się udało i że jutro to pikuś. No i tak wieczorem po jedzeniu jakąś godzinę myślę sobie, że dla absolutnej wprawy i pewności, to jeszcze sprawdzimy cukier a tu...460 
  
 Jak pognałam do lodówki po tę insulinę i strzykawkę to aż przeciąg się zrobił i drzwi trzasnęły w przedpokoju. Nabrałam, odmierzyłam, popędziłam do Pasia i siup w ten boczek i już! Na szczęście zjadł i przedtem i potem, a teraz śpią z Bratu przytuleni. Byle do rana, podajemy o 9-tej.
Pasio dostał insulinę a ja musiałam łyknąć pół butelki neospasminy.
Jutro i tak muszę z nim do kliniki, bo odkryłam pazurek w tylnej łapce zawinięty i wrośnięty w poduszeczkę, no coś okropnego, pewnie od dawna 

 .
Cosia umówiona z uszkiem na przyszły wtorek.
Padam spać, dobrej nocy wszystkim. 
