Wczoraj zajęłam się Benią, podcięłam pazurki i wyczesałam futerko. O,rany, ile kłaków z niej wyszło
Była kocia mama i, wydaje mi się, że ma już tylko jedno kocię. Obym się myliła. Lila przyszła po dłuższej chwili. Jadzia była i zjadła naprawdę dużo. Zrobiłam zdjęcia,w wolnej chwili wkleję.





ewar pisze:Niestety, Sreberka nie byłoByła kocia mama i, wydaje mi się, że ma już tylko jedno kocię. Obym się myliła. Lila przyszła po dłuższej chwili. Jadzia była i zjadła naprawdę dużo. Zrobiłam zdjęcia,w wolnej chwili wkleję.
ewar pisze:Nie mam pojęcia, gdzie jest i co się z nią dziejeCzasem koty tak znikają, a potem się odnajdują, ale tylko czasem. Wydaje mi się, że ona troszkę mnie lubiła, wiedziała, że jak się pojawię to dostanie dobre jedzonko. Często nie odchodziła od razu, tylko siadała na domku, albo na kamieniach i po prostu była. Nadziei nie tracę jeszcze, ale się martwię.
Rozmawiałam dzisiaj z Dużą Brendy, szylkretki tortie wyadoptowanej w 2009 roku do Warszawy. Brenda ma świetny domek, ma kocią koleżankę i fajne życie, chociaż choruje na cukrzycę. Dostaje insulinę i lek działa. Duża wciąż w kotce zakochana. W 2011 roku wyadoptowałam do Warszawy dwupak, burą Tolę i czarnego, trochę puchatego Bolusia. Niedawno koty przeprowadziły się z Dużą do Wilanowa. Są zdrowe, kochane, niczego im nie brakuje. Cała rodzina uwielbia te koty. One nie chodzą do lecznicy, bo Duża uważa, że to dla kotów stres. Pan doktor do nich przychodzi i nawet zabieg czyszczenia ząbków Bolusia odbył się w domu. Fajnie tak po tylu latach usłyszeć dobre wieści, prawda?


ewar pisze:Żar się leje z nieba, ale to już ponoć koniec upałów. Lubię ciepło, ale to już trochę męczące.
Kocia mama chyba czekała na posiłek, była pod podłogą, zjadła sporo mięsa. Dałam też śmietankę 30 %, może maluchy popiją. Piszę "maluchy", bo dzisiaj widziałam jedno, ale tym razem to z plamką na nosie. Kociaki są płochliwe, tak chyba kocia mama je wychowuje. I dobrze. Koło kociego domku nie było znowu żadnego kota, nawet Lila nie przyszłaJedzenie zostawiłam. Tam jest cień, dość chłodno, jedzenie nie powinno się tak szybko zepsuć. Wody nalałam do miski. Jutro pojedziemy z siostrą, przynajmniej takie mamy plany.
Jadzia czekała na mnie pod modrzewiem. Ładnie zjadła, chociaż widać, że ma jakiś problem w pyszczku. Wybierała tłuste kawałki, najwyraźniej potrzebuje tłuszczu. Wciąż jest chudziutka, to nie ta Jadzia, jak dawniejWiek i trudne przejścia robią swoje. Nie mogę jej pomóc.
Domowe koty przesypiają upał, nawet Wituś wymyty przez mamę śpi smacznie. Pusi śnią się koszmary, pojękuje przez sen. Budzę ją wtedy i kotka się uspokaja.

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości