Nie chciałam wieczorem jeść, teraz odrobinę zjadłam, bo już byłam głodna. Duża była na podwórku z jedzeniem i wodą, przyszedł kot, wieczorem była trójka
PralciaLudzie obserwujący przez okna muszą mieć niezły ubaw. Mam maskę (a dookoła pusto, jednak maska potrzebna, muszę zejść po schodach z piątego piętra i na nie wejść, a klatka schodowa jest jak najbardziej pomieszczeniem zamkniętym, na niektórych półpiętrach nawet nie da się uchylić okna), mam kurtkę z pluszowym kołnierzem (noszę z powodu komarów i możliwości zabrudzenia siebie). No wariatka.
Postawiłam dodatkowy pojemnik z wodą, ta nalana w nocy już brudna, albo jej w ogóle nie było ("lejesz tylko wodę, po co").
Takie życie wariatki.
Poza tym wzruszam się, bo od paru dni mam zdjęcie Jantarka, pierwszego kota, którego zabrałam z podwórka i znalazłam mu dom. Taki był mały, możliwe, że podrzucony na moje podwórko, chodził za mną i płakał, kiedy szłam z jedzeniem do kotów. Zabrałam, wzięła go znajoma. Dziś Jantarek ma 15 lat.
