Oczywiście miałabym najprostsze rozwiązanie - zabrać oba kotki do mojej cioci na spokojne szukanie domu i w miedzyczasie zrobić sterylkę- nawet nie wiecie jak bym chciała

Ale co mam zrobić skoro ona wyjeżdza a ja mam do niej ponad 30 km?
Mam tylko jeden zamykany pokój - wśrodę przyjeżdża na dwa tygodnie Cheyenek - nie mam pojecia jak go przyjmą moje koty, czy on je zaakceptuje i czy nie będzie stałym rezydentem tego pokoju. Fizycznie nie mam gdzie kotów przetrzymać. Przeciez nie wpuszcze do mieszkania "na żywioł" dwóch obcych kotów, dodatkowo jeszcze jednego obcego i traz niech się dzieje wola nieba
Martwię się o to, że w środę Krzysiek jedzie przez Wrocław i mam transport dla kotków.
Prosze o zrozumienie - marzeniem byłby wspólny domek (dla Poli i Inki się znalazł) ale priorytetem dla mnie jest wysterylizowanie Abry - to moje dziecko i martwię się o jej los...Kocurek jest wykastrowany - nikt go nie weźmie w nieuczciwych zamiarach...
Chciałabym zrobić tak, że zabiorę Abrę do rodziców piętro niżej (do osobnego pokoju bo mieszka tam pies) , odrazu załatwię sterylkę i po wyjeździe Cheyenka zabiorę do siebie . Odkarmię, wypielegnuję i bedę szukała domku.
Tylko do tego potrzebana jest jeszcze zgoda moich rodziców i Oli.
Dla Abry to też smutne - obce miejsce, sama, przeprowadzki ale nie widze innej mozliwości.
I tak kiepsko to widzę - ta sytuacja wydarzyła sie w najgorszym okresie...
Cheyenek, wyjazdy innych, brak miejsca na przechowanie...