Arcana pisze:Bardzo współczuję Asiu, a odrobaczenie nie mogło być przyczyną?
Też bym była ostrożna i nie zaryzykowała standardowego stosowania Procoxu u takich maleńtasów. To zbyt agresywny środek. Takie maluchy odrobaczam pastą,potem łagodny Milbemax dla kociąt. I chyba jednak zmieniła weta...przecież mała była pod opieką weta ponad 2tyg., podano antybiotyk i nikt osłuchując nie zauważył,że nie trafiony ? Bardzo Ci współczuję przeżyć.Rozpacz rozerwałaby mi serce.Przytulam mocno. Ps.A może dodatkowo jakieś ozonowanie lampą mieszkania powinnaś również rozważyć. Może spróbuj wypożyczyć lampę od weta,jak ochłoniesz. Mi się kiedyś udało jak miałam grzyba.
W żadnym wypadku to nie była wina odrobaczenia. Terminy podania środka się nie zgadzały. Nigdy , żaden kot po Procoxie nie miał problemów. Tola też.
Niestety, Koty są tak jak ludzie. I tak bywa z nimi jak z ludźmi i ich chorobami. Nie przewidzisz niczego. Tola była słaba, bardzo chora (czort wie ile czasu w strasznym stanie bytowała zanim do nas trafiła) miała "opóźnienie" w rozwoju i przyborze wagi, nie miała wyrobionego odruchu jedzenia... Walczyła dzielnie ale nie udało się. Nie ma co szukać winnych. Sami się znajdą. Przede wszystkim ja. Byłam jej opiekunką i pozwoliłam odejść. Coś przegapiłam? Nie tak zrobiłam? Nie uparłam się mocniej ? Rutyna? Bo inne tak samo się zachowywały i żyją? Każdy, komu odszedł kot zna te pytania i rozterki. każdy kto tymczasuje malce wie w jakim tempie potrafią się wysypać. Z Tolcią też tak było.
Prawda jest jedna. Pozwoliłam odejść swojej małej, cyckającej dziewczynce. O wielkich oczach i radosnym okrągłym pysiu.
Dziś odbierając transporterek z jej kocykiem i zabawką załamałam się. Nie wtedy gdy zadzwoniono ze straszną wieścią. Nie byłam przy jej śmierci. Więc była dla mnie nie rzeczywista. Słowa padły, rozum przyjął, serce nie. Dopiero trzymając jej rzeczy w ręku poczułam ból kopania w brzuch.
Oddając ją wetowi utuliłam i ucałowałam. Mówiłam,że ją kocham. Nie przepuszczałam, że już nigdy ją nie utulę. Pisałam to już ale to siedzi w środku mocno. Całą drogę ryczałam. Myjąc kontener ryczałam. Teraz też ryczę. Teraz dopiero boli. Przepraszam Toluniu Ciebie bardzo.
aSIU TULĘ. jESTEM CAŁY CZAS MYŚLAMI Z tOBĄ, BO WIEM JAK TO CHOLERNIE TRUDNO. wIEM, PO WIELEKROĆW OSTATNIM, CZASIE POKOPAŁO MNIE W BRZUCH, SINIAKI SA NADAL. cHYBA NIE DO ZAGOJENIA. przepraszam, caps lock, ale nie będę poprawiać.
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..." "Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika" Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...
Tola. Dzień przed śmiercią. Nic nie zapowiadało tragedii.
Wesoła, ciekawa, zażyczyła sobie wsadzenia na blat kuchenny bo spacerki zrobić. To był nasz rytuał. Podskakiwała piszcząc. Wiedziałam ,że chce by ją podsadzić.
Okno też było ciekawe. Wysoko. Ptaszki i muszki fruwają.
Potem, naszalawszy się z Tolkiem, po wycyckaniu miseczki Convy, poszła do chłopaków spać
Według rozpoznania w całodobowej lecznicy, Tola miała nie osłuchowe zapalenie płuc. O wyjątkowo gwałtownym przebiegu.
Życie toczy się dalej. Bardzo dziękuję za paczkę z darami , głównie, dla najmłodszych.
Tolunia wyrobiła się z jedzeniem tych dobroci. Toluś nauczył się wybrzydzać. Syndrom napasionego brzusia mu się ujawnił. Solo je i tyje. Choć tego nie widać waży prawie 2 kilo.
System systemem, ale zwykle są listy "analogowe" a lekarze też nie wymagają neta (chyba że to wizyta zdalna, wtedy gorzej). Nie dało się? Masz przełożoną?