Noc przeszła w miarę spokojnie. O drugiej trzydzieści miałam pobudkę- mały piszczał, a Pusia usiłowała się dostać do niego.
Po karmieniu uspokoił się. Teraz mam go w pracy, ale wtyczka z poduszki elektrycznej nie pasuje do gniazdka, więc elektryk musi ją obciąć.
Maluszek jest najedzony i wygrzany, ale zwsze mi sporo czasu minie, zanim zaskoczy, że trzeba wziąć "smoczek" do pyszczka. Z tym ssaniem też nie jest za dobrze. Chwilę ciagnie, a potem mu musze delikatnie wkraplać. Najgorsze jest to, że nie wiadomo ile dać takiej drobince. Czasami nawet pól łyżeczki nie chce wypić. Szarpie się, kręci. Jest mocny na szczęście i to dobrze rokuje.
